Mam na imię Emilia, mam 37 lat. Od ponad 4 lat jestem żoną Mikołaja. To mój drugi mąż. Pierwszy był moją miłością z czasów studiów: piękna historia, która zakończyła się oszustwem i nieporozumieniem. Z tamtego związku małżeńskiego pozostała mi tylko córka Paulina. Urodziła się w 2015 roku. To właśnie w tamtym roku rozstaliśmy się z jej ojcem.

Ogólnie rzecz biorąc, Mikołaj jest pierwszym mężczyzną od 2 lat, który nie miał nic przeciwko temu, że mam córkę. Jego życzliwość, troska otacza nie tylko mnie, ale także moją córkę - traktuje ją tak, jakby była jego własną córką. Oczywiście nie mogłam przegapić takiego mężczyzny, więc już na początku 2018 roku wzięliśmy ślub.

Ponieważ nie jesteśmy już dziećmi ani 20-letnimi studentami, każdy z nas ma pewne oszczędności. Rozwiązaliśmy wszystkie kwestie finansowe i kupiliśmy jedno wspólne dwupokojowe mieszkanie. Nie musieliśmy mieszkać z rodzicami, a wszystkie podejmowane przez nas decyzje dotyczyły tylko mnie i mojego męża.

W 2018 roku urodził nam się syn Piotrek. Trzeba przyznać, że wszystko to, wraz z przeprowadzką, było dużym wyzwaniem. To właśnie w tym okresie moje relacje z matką męża, Panią Natalią, się pogorszyły.

Ze względu na remont, a także to, że musieliśmy dosyć często jeździć do sklepów budowlanych, zdarzało się, że zostawialiśmy dzieci z nią. Moi rodzice mieszkają w innym mieście, więc nie ma nikogo, kto mógłby zaopiekować się dziećmi.

Początkowo była całkiem miła dla dzieci, ale oczywiście Piotrek był jej ulubieńcem. Dla mnie jako matki było jasne, że nie dlatego, że był najmłodszy, ale dlatego, że był jej wnukiem. Nie miałam prawa się kłócić.

Jednocześnie nie zrobiłam jej nic złego: nigdy nie ukrywałam, że mam dziecko, a jej syn bardzo dobrze o tym wiedział, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na jego decyzję. Przez długi czas przyglądałam się temu, aż zaczęłam coraz częściej zauważać, że Paulina jest smutna:

„Babcia nawet nie dała mi cukierka!”.

„Nie pozwala mi wyciągać lalek z pudełka!”.

Próbowałam porozmawiać z Panią Natalią, gdy nie było męża, jednak nic z tego nie wyszło - doszło do sprzeczki, gdy teściowa powiedziała:

„Przywozisz do mnie dzieci, ale musisz pamiętać, że mam tylko jednego wnuka - Piotrka, gdyż twoja Paulina ma własną babcię!”.

Tego samego wieczoru pospiesznie spakowałam wszystkie rzeczy dzieci i opuściliśmy mieszkanie teściowej. Musiałam kupić bilety na pociąg, następnie zabrałam dzieci do swoich rodziców. Postanowiłam, że matka mojego męża nie zobaczy wnuków, dopóki nie przemyśli swojego zachowania.

Powiem szczerze, że na początku się tego nie spodziewałam, ale mój mąż całkowicie stanął po mojej stronie i poparł ultimatum. Po raz kolejny przekonałam się, że dokonałam dobrego wyboru. Pani Natalia potrzebowała około 2,5 miesiąca, podczas których była całkowicie ignorowana, aby jako pierwsza przyznać, że ma teraz dwoje wnuków. Paulina była bardzo do niej przywiązana.

Jak widać, czasami, aby rozwiązać problem, trzeba wykazać się determinacją, ponieważ inne sposoby nie doprowadzą do właściwego rezultatu!

Główne zdjęcie: youtube