Bardzo cenię sobie rodzinne relacje. I nie znoszę, gdy ktoś ich nie szanuje lub, nie daj Boże, zdradza. Dlatego, nie chcąc być hipokrytką, musiałam się tego trzymać nawet w przypadku mojego syna.

Chodzi o to, że zdradził żonę i zostawił ją dla innej kobiety. Porzucił przy tym swoją sześcioletnią córkę. Taki czyn jest dla mnie niewybaczalny. Nie ma to jak ta nowoczesna rodzina. Z wielkim trudem wzięłam więc wolne i spędziłam cały dzień rozmawiając przez telefon najpierw z synem, a potem z synową. Akurat w tym momencie nie było mnie w kraju.

Nawet jeden dzień nieobecności kosztował mnie pieniądze. Niemniej jednak cieszę się, że zdecydowałam się na taki krok. W końcu po to jest rodzina, prawda? I chociaż mój syn mówił mi, jak niekompetentna jest matka jego dziecka, jak bardzo jest z nią nieszczęśliwy, byłam nieugięta.

Mieszkanie, w którym mieszkali, według wszystkich dokumentów należało do mnie. Ale od tego momentu zabroniłam synowi w nim przebywać. Niech mieszka ze swoją nową kobietą. I to jest jedyna droga, nie ma innej. Jeśli ma sumienie odejść, niech tam zostanie.

Szczerze przeprosiłam Weronikę. Powiedziałam jej, że jestem całkowicie po stronie jej i wnuczki. Więc mogą zostać tam, gdzie są, tak długo, jak chcą. Kiedy wrócę do domu, załatwię formalności i przekażę mieszkanie wnuczce. Jeśli jej tata jest takim człowiekiem, to niech się szybko rozwiodą, a on będzie płacił alimenty.

Weronika, pamiętam, na początku myślała, że będę ją błagać, żeby została z moim synem. Ale potem, gdy rozmawiałyśmy, jej głos stawał się coraz łagodniejszy. A na koniec nawet mi podziękowała, nazywając mnie mamą, tak jak wcześniej. Ja też będę lepiej spać, kiedy będę wiedziała, że moja wnuczka jest bezpieczna.

Niestety, prawdopodobnie z powodu nerwów, moje zdrowie zaczęło szwankować i z miesiąca na miesiąc czułam się coraz gorzej. Bolała mnie głowa, byłam zmęczona. Więc po pół roku pracy postanowiłam wrócić do domu. Najpierw na miesiąc, a potem zobaczymy, co powiedzą lekarze. Ale przez cały ten czas pracowałam i wysyłałam pieniądze, tylko nie synowi, a synowej i wnuczce.

Kiedy wróciłam do domu, uprzedziłam synową, że może wpadnę na herbatę. Nawet nie zadzwoniłam do syna. Pomyślałam, że pewnie spotkam się z nim później, osobiście i na neutralnym gruncie.

Następnego dnia po przyjeździe, wypoczęta od drogi, poszłam do sklepu, wzięłam kilka prezentów i udałam się do własnego mieszkania, do którego drogę doskonale pamiętałam. Już od progu poczułam mdły zapach tytoniu. Nikt w naszej rodzinie, włącznie ze mną, nie miał takiego zwyczaju, więc to było dziwne.

W pokoju obok krzesła leżały męskie kapcie. Znam mojego syna na wylot, on w ogóle nie chodzi w pantoflach, więc zapytałam synową wprost: „Czy w twoim życiu pojawił się ktoś nowy?”

Widziałam, jak była nieco zmieszana na początku, jej oczy były wyraźnie rozbiegane. Ale potem odetchnęła i spojrzała na mnie poważnie, mówiąc, że tak. Mateusz. Spotykają się już dwa miesiące. Nie mieszka tutaj, a kapcie zostawił, kiedy wpadł w odwiedziny. To tak w skrócie.

Jestem dorosłą osobą, więc byłoby głupio łudzić się, że moja synowa nie będzie nikogo szukać po moim synu. Ale szczerze mówiąc, w ogóle o tym nie myślałam. Zapewne podświadomie liczyłam, że życie mojego syna wróci na właściwe tory. Jednak wygląda na to, że już nie.

Cóż, widocznie los tak chciał. Obiecałam przepisać mieszkanie na moją wnuczkę, więc tak też zrobię. Klamka zapadła. Tym bardziej, że już od dawna planowałam wyprowadzić się z miasta, potrzebowałam tylko funduszy.

Więc właściwie nic takiego się nie stało. Podczas gdy myślałam o tym wszystkim, zadzwonił telefon synowej. Przeprosiła i uciekła do innego pokoju, żeby odebrać. A ja zostałam z moją wnuczką sama.

Maja to cudowne dziecko. Tak bardzo ją kocham, że oddałabym jej nawet kolejne mieszkanie, gdybym tylko miała. Jak jej tata miał serce ją zostawić? Jaki człowiek tak robi? Ale wtedy nagle mnie olśniło. Zawołałam wnuczkę bliżej, poczęstowałam czekoladką i zapytałam cicho, czy zna wujka, który tutaj przychodzi, kiedy nie ma taty? Maja odpowiedziała, że zna.

A potem zapytałam ją jeszcze ciszej, tak żeby Weronika z drugiego pokoju nawet nie miała szans usłyszeć. A jak długo już widujesz tego wujka? Maja bez wahania ze swoją dziecinną naiwnością odpowiedziała: „Jakoś rok”. Czyli już rok temu widziała człowieka, który zostawił w moim mieszkaniu cuchnący dym i rozlatujące się kapcie. A mój syn odszedł pół roku temu. Czy tak wygląda nowoczesna rodzina?

Michał, mój syn pracuje głównie na wyjazdach. Kilka miesięcy nie ma go w domu, kilka miesięcy jest w domu. I jak widać, Mateusz zadomowił się tu pod jego nieobecność już dużo wcześniej. A Weronika postanowiła to przemilczeć.

Po pochwaleniu wnuczki i poproszeniu jej, by nie mówiła mamie o naszej małej rozmowie, zostałam, by napić się herbaty z Weroniką i słuchałam słodkich kłamstw o jej przyszłych planach i „nowej, obiecującej pracy” przez kolejne dobre dwie godziny.

Przez następne dwa tygodnie chodziłam tylko do lekarzy i nie myślałam o niczym innym, jak tylko o swoim zdrowiu. Ale nadszedł czas podjąć jakąś decyzję i muszę przyznać, że jestem w kropce. Nie wiem, co robić.

Z jednej strony oboje są siebie warci, zarówno syn, jak i synowa. Z drugiej strony żal mi mojej wnuczki. Chociaż w rzeczywistości ma już ojczyma. Ale co mam zrobić, komu dać mieszkanie? Jej czy jemu? Czy też zatrzymać je dla siebie i pozwolić im żyć tak, jak chcą. Mam już swoje lata i chcę spokoju.

Nigdy nie sądziłam, że na starość będę uwikłana w taki cyrk.

Główne zdjęcie: str