Pod tupot miękkich łap moja żona i dzieci będą żyć długo, szczęśliwie...

Biała kotka znów mnie spotkała... Wydawało się, że wie, że zawsze mam przy sobie torebkę jedzenia. Tylko jej niemy wyrzut, kiedy wyciskam go na trawę… Nie rozumiem, co jest nie tak? Je łapczywie, ale z pewnym poczuciem winy, a poczucie, że czuje się przygnębiona i winna, nie opuszcza mnie.

Kotka, śnieżnobiała dziewczyna - wydawała się zwiewna i nieważka, jak chmura. Codziennie przez tydzień widuję ją, kiedy idę do pracy. I niech mówią, że koty są dla kobiet, ale ja je kocham - wszystkie. Swoim wyglądem uspokajają, gaszą mój wybuchowy charakter.

Kot jest akurat dla mężczyzny, na jego zaufanie trzeba sobie zasłużyć i nie każdemu się uda. Ale mi udaje się to zrobić, a koty odwzajemniają moje uczucia. Tylko koty nie mają wstępu do mieszkania, które wynajmuję, a ja je tylko karmię, codziennie karmię i wydaje mi się, że wyświadczają mi przysługę przyjmując jedzenie, a ja dostaję za to ich przychylność.

I znowu ona - ale mój plecak jest pusty... Stało się to pierwszy raz i proszę ją, żeby poczekała - biegnę do sklepu. Ale odeszła, a ja, trzymając sakiewkę w ręku, biegnę przez krzaki - z jakiegoś powodu jestem niespokojny i chcę ją znaleźć. Znalazłem ją - jakiś mężczyzna przyniósł kawełęk kurczaka, właśnie ścięgnięty z grilla, z małej kawiarni, a ona go przyjęła. Nie byłem tak zazdrosny nawet o żonę.

Kotka z mięsem w zębach otarła się o cudze dżinsy i unosząc wysoko głowę, delikatnie przebierając łapkami, odeszła. Chciałem jej wszystko powiedzieć, rozzłościłem się i poszedłem za nim… Teraz przestanie, a ja spojrzę w jej podstępne oczy i zapytam, czy jest gotowa ocierać się o pierwszego przybysza za jedzenie, tym samym zdradzając mnie, który ją nakarmił codziennie.

Kręcąc się, podążyłem za kotem. Nie zauważyła mnie i szła z kurczakiem, kołysząc się pod jego ciężarem - mała i krucha biała kotka. A potem zalał mnie wstyd… Zobaczyłem do kogo jedzie – dokładna kopia jej, białej kotki. Leżała na ziemi z wyciągniętymi łapami. Jadła, a ona go myła - myła ostrożnie, delikatnie, z miłością.

Rozumiałem jej poczucie winy - wstydziła się, że jadła, nie może przynieść mu jedzenia, nie jest przecież wiewiórką, która nosi je za policzkami. Poczułem czyjąś obecność i rozejrzałem się - mężczyzna, ten sam, który dał jej tego kurczaka. W jego rękach była torba sportowa.

– Tak myślałem… – Spojrzał na białą siostrę i brata.

- Zawsze odchodziła z kurczakiem, ale zakładałam, że ma kocięta.

Podszedł i spojrzał na kota. Kot ufnie przyciągnął do niego pysk, a on mechanicznie podrapał go za uszami. Ostrożnie wkładając je do torby, wstał i podszedł do mnie.

- Zabieram je... Nie wiem co jest z jego kręgosłupem nie tak, ale tak czy inaczej będzie dla niego lepiej, może uda nam się go wyleczyć.

I odszedł, mężczyzna z ciężką torbą w rękach… Wierzę, że te im naprawdę będzie u miego lepiej. Kot tak bardzo mu ufał - kota nie da się oszukać.

Ale i tak poszedłem za nimi, chciałem się upewnić, że małe stworzenia naprawdę nie są w niebezpieczeństwie. Mężczyzna poszedł do kliniki weterynaryjnej i uspokoiłem się, są naprawdę w dobrych rękach. Zawsze będę pamiętać tę kotkę i żałuję tylko jednego – nie poprosiłam o adres, nie zaproponowałem pomocy, byłem zdezorientowany. To zawsze będzie dla mnie wyrzutem.

Teraz lepiej rozumiem koty, a kiedy w końcu wprowadzę się do własnego mieszkania, przyniosę kota w tej samej torbie… albo dwa, a może całą rodzinę. Pod tupot miękkich łap moja żona i dzieci będą żyć długo, szczęśliwie... Inaczej niemożliwe.

Główne zdjęcie: storyfox