Tego ranka mieszkaniec Tajlandii Shurachet Klaevkala jak zwykle poszedł do pracy. Jego ścieżka wiodła obok nowego placu budowy, z którego dobiegał niski, żałosny jęk. Facet się przysłuchał - dźwięki dochodziły z małej studni wypełnionej błotem. Zajrzał do środka i zobaczył stworzenia, ledwo rzucające się i obracające w błocie. Nasi redaktorzy przetłumaczyli dla was to, co wydarzyło się później.

foto: lemurov.net

Przede wszystkim dziwne małe zwierzęta przypominały szczury. Albo małe mangusty. Pod błotem nie było widać, więc Shuracet wszedł do studni i wyciągnął całą piątkę. Wtedy stało się jasne, że to zwykłe szczenięta, ale tak pokryte błotem, że zamieniły się już w żywe posągi i ledwo mogły się ruszać.

foto: lemurov.net

foto: lemurov.net

Podczas gdy Shuracet mył psy z gęstego błota, pomyślał: jak się tam dostały? Szczeniaczki były bardzo małe, możliwe, że miały kilka dni od urodzenia. Pies-matka mogła celowo wybrać ustronne miejsce na legowisko, nie podejrzewając, że po monsunie studnia wypełni się błotem. Jej, nawiasem mówiąc, nie było w pobliżu, podobnie jak śladów jej pobytu, a brzuszki szczeniąt smutno burczały. Pies musiał pogodzic się z ich śmiercią w błocie i je porzucić. Mężczyzna postanowił zakończyć sprawę.

foto: lemurov.net

foto: lemurov.net

Czyste szczenięta okazały się uroczymi sierściuchami, a nakarmione szczenięta okazały się zabawnymi i czułymi małymi zwierzątkami. Do tego czasu cała rodzina Shuraceta wiedziała o znalezisku i wielu z nich pomogło w opiece nad psami. Wieczorem na naradzie rodzinnej postanowili, że zatrzymają całą piątkę, bo to dobry znak!

foto: lemurov.net

Główne zdjęcie: lemurov.net