Już kilka razy widziałam tego chihuahua, gdy spacerował ze swoimi właścicielami. Więc tym razem zobaczyłam zwierzę, które ledwo nadążało za rodzicami, kulejąc bez możliwości oparcia się o jedną z przednich łap. Rodzice dziecka były w ubraniach i na smyczy, a dziecko kuśtykało za nimi.

foto: djuise

Właściciele nie ubrali go, mimo deszczu na zewnątrz. Udało mi się przyjrzeć bliżej łapce psa, była krótsza od reszty, bardzo chuda i miała tylko jeden palec. Po rozmowie z właścicielami dowiedziałam się, że dziecko urodziło się z taką cechą.

foto: djuise

Wiedząc, że właściciele psów hodują je na sprzedaż, niespodziewanie dla siebie, zapytałam mężczyznę, czy chce sprzedać Kysh, bo tak nazywał się piesek. Zapewne to potulne i bardzo wzruszające spojrzenie, którym szczeniak patrzył na mnie podczas rozmowy z jego właścicielem skłoniło mnie do zadania tego pytania.

foto: djuise

Mężczyzna zapewnił mnie, że chętnie sprzeda szczeniaka, zwłaszcza że nikt poza mną nie interesował się chorym dzieckiem. Umówiliśmy się z mężczyzną, że następnego dnia przyjadę po Kysh. Doskonale rozumiałam, że jeszcze jeden pies w moim wynajętym mieszkaniu to już za dużo, ale nie mogłam zostawić dziecka w domu, w którym nie był kochany. Miałam nadzieję, że pomogę chihuahua, znajdując mu dobrego lekarza i ostatecznie kochających właścicieli.

foto: djuise

Od razu zajęłam się przygotowaniem garderoby dla maluszka, kupiłam mu szelki i ciepłe ubrania. Kiedy przyszedłam na spotkanie z mężczyzną, od razu zauważyłam psa siedzącego w oknie i wyglądającego na ulicę, jakby na mnie czekał.

foto: djuise

Tego dnia Kysha widziałam z bliska dopiero po raz drugi, ale on natychmiast podbiegł do mnie i całym swoim wyglądem wyraził radość. Z powodu obolałej łapy właściciele uznali szczeniaka za wadliwego, dlatego poprosili mało za niego.

foto: djuise

Natychmiast nadałam Kyshu nowe imię - Kostia. Był prawdziwym słońcem. Gdy tylko znalazł się w mieszkaniu, otoczyły go moje koty. Kostia był znacznie mniejszy niż nawet najmniejszy z kotów, ale jednocześnie wcale się nie bał, zachowywał się z nimi bardzo grzecznie. Koty zdawały się rozumieć, że pies wymaga szczególnej uwagi i ochrony, nie syczały i nie próbowały pokazać, kto rządzi domem, wręcz przeciwnie, zaczęły opiekować się nowym przyjacielem.

Główne zdjęcie: djuise