Moja córka mówi, że jestem złą babcią. Ostatnio pokłóciłam się z nią o to, że nie chcę niańczyć moich wnuków.
W życiu nie miałam lekko, ale jestem szczęśliwa. Mam 55 lat. Nadal pracuję, a mój mąż jest na emeryturze i jest bardzo chory. Mam dwoje wnucząt w wieku 5 i 7 lat. Córkę urodziłam w wieku dwudziestu lat i wychowywałam ją bez pomocy dziadków. Moi rodzice i rodzice męża mieszkali daleko. Mój mąż był w wojsku, więc często się przeprowadzaliśmy. Ja sama zawsze miałam wystarczająco dużo czasu dla dzieci, męża i pracy. Jakoś udawało mi się wszystko robić, mimo że byłam bardzo zmęczona.
Teraz moja córka ma 35 lat i nie ma pracy. Nigdy nie odmawiałam pomocy przy wnukach, to była czysta przyjemność. Często jeździli do znajomych bez dzieci albo wyjeżdżali na wakacje, a wieczorami dzieci zostawały u mnie. I nikt nie brał pod uwagę tego, że ja jestem po pracy i też się męczę. Mam nadciśnienie, chorego męża w domu i obowiązki, jak każdy człowiek. Czasami nie mam sił dojść do kuchni. A teraz córka postawiła mnie przed faktem dokonanym: wyjeżdżają na dwa tygodnie na wakacje i wnuki zostają u nas. Nawet nie skonsultowała tego wcześniej ze mną! Przez całe życie nikt nie zwracał na mnie uwagi i mam tego dość.
Rodzice mojego zięcia mieszkają w tym samym mieście co my, ale z jakiegoś powodu bardzo rzadko zabierają do siebie wnuków. Powiedziałam, że jestem zmęczona i że powinni sami załatwić tę sprawę. Moja córka obraziła się i powiedziała, że jestem egoistką. W czym niby jestem egoistką? Jako matka dawałam jej wszystko, co mogłam, starałam się nie odmawiać jej niczego, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Nie chciałam, żeby czuła się gorsza od innych dzieci.
Nigdy wcześniej nie odmówiłam prośbie o opiekę nad dzieckiem. Raz powiedziałam „nie”, bo potrzebuję odpocząć i teraz ja jestem tym złym. Czuję coś w rodzaju wyrzutów sumienia, ale nadal nie chcę tym razem niańczyć moich wnuków. Wiek już robi swoje, boli mnie dolna część pleców, ciśnienie krwi skacze, a wokół biegają małe, głośne dzieci, które potrzebują uwagi.
Jestem bardzo zmęczona, potrzebuję też zrobić coś dla siebie. Ale moja córka najwyraźniej tak nie uważa. Chciałam z nią usiąść i normalnie porozmawiać, może by mnie po ludzku zrozumiała. Ale teraz nawet nie chce nic słyszeć. Mój mąż niby mnie rozumie i wspiera, ale w tym konflikcie postanowił być neutralny i nie chce się angażować. Myślę, że z czasem moja córka zrozumie. Chcę jej jednak wytłumaczyć, dlaczego tym razem odmówiłam. Chcę, żeby mnie zrozumiała teraz, a nie wtedy, gdy będzie miała dorosłe dzieci i wnuki.
Czy to źle, że uważam, że dałam już wszystko, co powinnam dać swojemu dziecku? Rozumiem wszystko, ale są pewne granice. Dlaczego moja córka nie chce zrozumieć, że ten okres z dziećmi jest najważniejszy, a ona się od nich odwraca?
Razem też mogliby zrobić coś fajnego, gdzieś pojechać, a nie przywozić dzieciaki za każdym razem do mnie. Później będzie tego żałowała, ale będzie już za późno. Kiedy patrzę na zdjęcia, na których moja córka była mała, przedszkole, szkoła, często płaczę za przegapionymi chwilami. Ja byłam cały czas zajęta, ale ona ma szansę spędzić z dziećmi więcej czasu.
Chciałabym poznać zdanie innych babć. Nie chcę się czuć jak najgorsza babcia na świecie.
Główne zdjęcie: youtube