Nie wiem już co mam robić. Moja teściowa mieszka z nami od dwóch miesięcy i najwyraźniej nie zamierza się wyprowadzić. Mój mąż zachwyca się pomysłem mamy dotyczącym wspólnego zamieszkania i teraz naciskają na mnie. Nie chcę się z nimi kłócić, ale najwyraźniej wkrótce będę musiała zacząć.
Zabraliśmy teściową ze szpitala dwa miesiące temu, kiedy doznała urazu kręgosłupa. Nie mogła mieszkać sama, ponieważ nie mogła nawet wstać z łóżka bez czyjejś pomocy, nie wspominając nawet o zakupach, sprzątaniu i gotowaniu.
Postanowiliśmy wtedy z mężem zabrać ją do siebie. Teściowa ma jeszcze jedną córkę, ale ona urodziła trzy miesiące temu i teraz zajmuje się dzieckiem. My jeszcze nie mamy dzieci, mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu.
Owszem, nie bardzo mi się to podobało, gdyż nie mamy zbyt bliskich relacji z teściową, ale nie można zostawić starszej osoby w takiej sytuacji. W każdym razie zabraliśmy teściową do siebie. Przez około miesiąc moja teściowa wymagała stałej pomocy - pomagałam jej podnieść się, coś przynieść, nakarmić ją, zrobić zastrzyki i tak dalej.
Dużym ułatwieniem było to, że pracuję zdalnie i mogę czasami zrobić sobie przerwę, aby zająć się mamą mojego męża. Nie ukrywam, że byłam zirytowana zaistniałą sytuacją. Nie miałyśmy zbyt bliskich relacji z teściową, ona jest dla mnie obcą osobą, którą trzeba się opiekować - nie potrafiła się nawet umyć, gdyż nie mogła podnieść rąk. Nie wypadało, by mąż jej w tym pomagał, a szwagierka miała małe dziecko.
Sytuację pogarszało to, że o ile na początku teściowa czuła się nieswojo i zachowywała się powściągliwie, to z czasem zadomowiła się i zaczęła pokazywać swój charakter. Ma okropny charakter. Zaczęła być kapryśna jeżeli chodzi o jedzenie, temperaturę w pokoju, miękkość pościeli.
Mój mąż próbował radzić sobie z kaprysami swojej matki, ale on przychodzi tylko wieczorem, ale ja jestem z teściową przez cały dzień. Rozumiem, że jest starszą osobą, w tym momencie choruje, więc jest kapryśna, ale tak naprawdę jestem dla niej obcą osobą, więc mogłaby jakoś inaczej się zachowywać.
Po jakimś czasie teściowa poczuła się lepiej, była w stanie sama wstać z łóżka, trzymając się poręczy, powoli poruszała się po mieszkaniu za pomocą chodzika, samodzielnie jadła. Chyba bardziej się cieszyłam z tego niż ona. Czekałam, aż odzyska siły i będziemy mogli przewieźć ją z powrotem do jej mieszkania.
Nie miałam nic przeciwko temu, żeby codziennie do niej jeździć, by posprzątać i ugotować jedzenie, oby tylko mieszkała w swoim mieszkaniu. Ale zamiast tego moja teściowa zaczęła mówić dziwne rzeczy. Zaczęła mówić o tym, że jest w takim wieku, że w każdej chwili wszystko może się zdarzyć.
Dlatego nie może mieszkać sama. Podczas jej choroby zachowałam się bardzo dobrze, chociaż nie miałam obowiązku opiekować się matką mojego męża, ale mimo wszystko to zrobiłam. Więc po rozważeniu wszystkiego, moja teściowa złożyła mi i mojemu mężowi propozycję: ona sprzedałaby swoje trzypokojowe mieszkanie, my sprzedalibyśmy nasze dwupokojowe mieszkanie i za uzyskane pieniądze kupilibyśmy dom, w którym zamieszkalibyśmy wszyscy razem.
Następnie opisała zalety takiej decyzji - teściowa pomagałaby mi przy dzieciach, gdy wyzdrowieje, będzie mogła gotować dla wszystkich i wiele innych zalet, których na pierwszy rzut oka nawet nie widać.
Najgorsze jest to, że mój mąż naprawdę zaczął zastanawiać się na ten temat. Próbował mnie nawet przekonać, że to świetny pomysł, ponieważ posiadanie własnego domu to marzenie każdego człowieka.
Ale wizja mieszkania z teściową jeszcze przez wiele lat wcale mnie nie zachęca. Mąż jest jej synem, jest przyzwyczajony, być może niektórych cech mamy już nie zauważa, ale ja nie potrzebuje tego wszystkiego.
Teściowa czeka teraz na naszą odpowiedź, ale nie możemy się dogadać z mężem - on uważa, że to świetny pomysł, a ja, że okropny. Zaczęliśmy się nawet o to kłócić. Jeśli ulegnę, najbliższe kilka lat będą dla mnie istnym koszmarem i nie jestem pewna, czy uda mi się wytrzymać.
Dwa miesiące obecności teściowej w moim mieszkaniu wystarczyły. Natomiast w domu będzie rządzić teściowa. Nie, dziękuję, nie zgadzam się na to. Będzie mi łatwiej wziąć rozwód już teraz, niż za rok, kiedy będę zestresowana i będą mi się trzęsły ręce.
Główne zdjęcie: wazne