Mój syn ożenił się ze sprytną dziewczyną, która rządzi w rodzinie. Teraz nastawia go przeciwko mnie. Ponoć nie chcę, by mój syn był szczęśliwy, myślę tylko o sobie. Wszystko przez to, że nie chcę zamienić się z nimi mieszkaniami.
Mam jedno dziecko, mój mąż zmarł kilka lat temu. Wychowaliśmy go w pełnej szczęśliwej rodzinie, daliśmy wykształcenie, przed ślubem mieszkał ze mną i swoim ojcem. Znalazł pracę jeszcze w trakcie studiów, a kiedy uzyskał dyplom, otrzymał awans. Teraz pracuje w tej samej firmie od ośmiu lat i jest doceniany przez swoich przełożonych.
Jestem dumna z mojego syna, to przystojny chłopak, który robi karierę. Jest inteligentny, do tego potrafi naprawić coś w domu. Nie kupiliśmy mu mieszkania, gdyż nie jesteśmy z mężem bogaci. Własne mieszkanie kupiliśmy po czterdziestce, a wcześniej wynajmowaliśmy. Ani sił, ani zdrowia nie starczyło, żeby kupić kolejne mieszkanie. Natomiast mój syn może sam zarobić na własne mieszkanie. Jego ojciec i ja tak zrobiliśmy.
Kiedy Daniel znalazł sobie dziewczynę, ucieszyłam się. Najwyższy czas założyć własną rodzinę. Starałam się dobrze traktować synową. Zależało mi na tym, żeby była dobrą osobą i żeby mój syn był z nią szczęśliwy. Na początku spodobała mi się Kasia, gdyż zachowywała się skromnie. Po ślubie zaczęła rządzić.
Młodzi pojechali nad morze, odpoczęli, a po powrocie Kasia rzuciła pracę. Wytłumaczyła, że kierownictwo źle ją traktuje i będzie szukać nowej pracy. Ale ciągle nie może znaleźć. Od dwóch lat siedzi w domu.
Młoda para zaczęła mieszkać w mieszkaniu Kasi. Kawalerka jest mała, kuchni prawie nie ma, łazienka niewielka. Sąsiedzi pozostawiają wiele do życzenia, do tego wszędzie jest daleko. Ale przynajmniej nie trzeba płacić za wynajem, można zaoszczędzić.
Mój syn dobrze zarabia, ale biorąc pod uwagę, że Kasia nie pracuje od tak dawna, nie mają oszczędności, a wszystko, co mają, wydają na życie. Co prawda synowa siedzi w domu, ale nie zapomina o wizytach w salonach kosmetycznych, a to wszystko trochę kosztuje. Mówi, że chodzi na rozmowy kwalifikacyjne, więc musi dobrze wyglądać.
Nie wiem, jak można szukać pracy przez dwa lata i jej nie znaleźć. To trzeba się postarać. Myślę, że ona kłamie. Mąż ją utrzymuje, więc nie chce jej się pracować.
Gdy któregoś razu się spotkaliśmy, zapytałam ich, czy zaczęli już myśleć o dzieciach. Synowa i tak siedzi w domu, przynajmniej miałaby zajęcie, wychowywałaby dziecko.
- Jakie dziecko? Czy Pani widziała nasze mieszkanie? Ledwo sobie radzimy teraz.
- Przecież można zaoszczędzić na wkład własny, by wziąć kredyt hipoteczny - zasugerowałam.
- W jaki sposób? Ledwo starcza nam na życie- powiedziała Kasia.
Pomyślałam, że gdyby nie była leniwa, udałoby im się oszczędzać przez dwa lata. Gdybym zobaczyła, że zamierzają kupić mieszkanie, pomogłabym, gdyż mam niewielkie oszczędności. Ale teraz nawet tego nie zaproponuję, gdyż wszystko wydadzą. Moja synowa ma do tego talent.
Niedawno, gdy się spotkaliśmy, Kasia zaczęła mówić o dzieciach. Narzekała, że lata mijają, teraz byłby dobry czas na macierzyństwo, ale warunki na to nie pozwalają. Syn siedzi i zgadza się z żoną.
- Mamo, tak sobie pomyśleliśmy... Mieszkasz teraz sama w dwupokojowym mieszkaniu, a my w kawalerce. Może zamienimy się mieszkaniami? Nie będziemy musieli niczego przepisywać, po prostu się przeprowadzimy. W ten sposób nie będziemy musieli martwić się o kredyt hipoteczny, a ty i tak nie potrzebujesz dwóch pokoi, będziesz miała mniej do sprzątania.
Byłam zaskoczona taką propozycją i ewidentnie wpadł na to kto inny, a nie mój syn. Odparłam, że od ich mieszkania do mojej pracy jest kawał drogi, do tego sąsiedzi niezbyt mili. Poza tym przyzwyczaiłam się do własnego mieszkania.
- Ile czasu jeszcze będzie Pani pracować, może kilka lat. W tym czasie urodzi się wnuk lub wnuczka - uśmiechnęła się do mnie synowa.
Ale odmówiłam stanowczo. Nieważne, jak długo będę pracować, wszystko jedno. Dla nich to dobrze - synowa nie pracuje, a syn jeździ do pracy samochodem. Jeśli chodzi o mnie, to musiałabym iść na przystanek autobusowy pieszo, zarówno w upale, jak i w zimnie i w deszczu. Nie podoba mi się taki pomysł.
Mój syn przychodził potem kilka razy, żeby o tym porozmawiać. Zarówno sam, jak i z Kasią. Ale to mnie tylko bardziej wkurzyło. Mój syn nigdy nie zachowywał się w taki sposób, starał się osiągnąć w tym życiu wszystko sam.
- Chodźmy stąd, mówiłam ci, że twoją matkę nie obchodzi, czy będziesz miał dziecko, czy nie. Nie chce kiwnąć palcem dla twojego szczęścia - powiedziała Kasia podczas ich ostatniej wizyty, a syn rzucił mi gniewne spojrzenie i poszedł za nią.
Próbowałam zadzwonić do syna i jeszcze raz wyjaśnić mu wszystko, ale nie odbierał telefonu i nie oddzwaniał. Żona nastawia go przeciwko własnej matce. Coś mi się wydaje, że ich małżeństwo nie potrwa długo, gdyż Kasia wykorzysta go, a potem znajdzie sobie kolejną ofiarę.
Jestem bardzo urażona, że mój syn tak się zachował. Wydawałoby się, że jest mądrym chłopakiem, ale przez Kasię głupieje i nie dostrzega oczywistych rzeczy.
Główne zdjęcie: youtube