Musiałam zablokować numer teściowej, żeby przestała do mnie dzwonić i mnie wyzywać. Cokolwiek jej chodzi po głowie, w tym to, że to jej syn nie chce mieć z nią kontaktu jest wyłącznie jej sprawką.
W rodzinie mojego męża teściowa zawsze wszystkim zarządzała. Jej mąż to typowy pantofel, któremu wszystko jedno. Ale jej syn, który dwa lata temu został moim mężem, zawsze starał się wyrwać z takiego środowiska.
Starał się nie stwarzać niepotrzebnych powodów do konfliktów, ale też twardo bronił swoich interesów. Dopóki nie zdecydowaliśmy się na ślub, każde z nas mieszkało z rodzicami. Po oświadczynach zdecydowaliśmy się zamieszkać razem i wynająć mieszkanie.
Dla mnie była to pierwsza bitwa z teściową. Codziennie dzwoniła do syna, żądała od niego pełnego raportu i nie przestawała namawiać go do powrotu do domu. A on nie powiedział jej, że się żeni. Na początku byłam zaskoczona, że jego matka o tym nie wiedziała, ale potem zrozumiałam, dlaczego postanowił jej o tym nie mówić.
Po złożeniu wniosku w urzędzie stanu cywilnego zdecydowaliśmy, że nadszedł czas, aby poznać jego rodziców. Ja z jego, on z moimi rodzicami znał się od dawna, od kiedy zaczęliśmy się spotykać. A przede mną stało nie lada wyzwanie.
No i oczywiście teściowa mnie nie lubiła, chociaż starałam się zachowywać skromnie i wyglądałam przyzwoicie. Ale na jej wykrzywionych ustach i ogólnym pogardliwym grymasie było wyraźnie widać, że jej się nie podobam. Tego wieczoru do pełnego przesłuchania brakowało tylko dymu tytoniowego i lampki biurkowej świecącej mi w twarz.
Potem przyszły niekończące się wizyty w naszym mieszkaniu, ciągłe telefony w weekendowe poranki - ogólnie cała klasyka. To wszystko mnie denerwowało, ale starałam się tego nie okazywać. Mój mąż starał się jak mógł ograniczyć obecność mamy w naszym życiu. Robił to dobrze, ale chciało się więcej spokoju.
Kiedy zaszłam w ciążę, wszyscy się cieszyli, teściowa też mi gratulowała, ale zrobiła to bardzo dyskretnie, trochę pogardliwie. Ale jej zdanie obchodziło mnie akurat najmniej.
Ciąża, jak to ciąża, miałam wzloty i upadki. Bywały tygodnie, kiedy czułam się dobrze, nic mnie nie bolało, nie miałam mdłości, a czasem nie mogłam wstać z łóżka - zawroty głowy, zaostrzona reakcja na zapachy. W takie dni mogłam tylko leżeć i modlić się, żeby to się jak najszybciej skończyło.
Mój mąż był wyrozumiały, nigdy nie wyrażał niezadowolenia, że nie mamy w domu jedzenia czy umytych naczyń. Przychodził po pracy, pytał o moje samopoczucie, a potem spokojnie szedł pozmywać, ugotować obiad, załadować pranie.
Moja teściowa, która nie przestawała nas odwiedzać, ciągle przychodziła i głośno żaliła się w kuchni, że jestem totalnie leniwa, a mąż mi pobłaża. Co to za żona, kiedy mąż sam musi sobie ugotować obiad, pozmywać naczynia i wyprać koszule?
- Ale zdajesz sobie sprawę, że moja żona jest teraz w ciąży, nie czuje się dobrze. Nie będzie skakać po kuchni.
- Bzdury. Ciąża to nie choroba. Kiedy byłam z tobą w ciąży, sprzątałam i gotowałam, nawet u teściowej miałam czas posprzątać - teściowa mówiła tak głośno, że nie sposób było nie usłyszeć w takim małym mieszkaniu. - Rozpieszczasz ją, nic nie robi i wyleguje się całymi dniami. A ty jeszcze jej pobłażasz, zrobiła z ciebie pantofla!
- Sam sobie poradzę z żoną - stanowczo odpowiedział mąż, a jego głos z każdą taką rozmową stawał się coraz zimniejszy.
- Właśnie o tym mówię, zrobiłeś się niegrzeczny dla matki!
Odpowiedziałabym teściowej z wielką przyjemnością, ale siły do przeklinania w takich chwilach po prostu nie miałam. Ale mój mąż poradził sobie całkiem nieźle.
Miesiąc później urodziłam syna. Akurat wciąż były ograniczenia związane z wirusem, więc nikt mnie nie odwiedzał, a my zdecydowaliśmy, że pokażemy dziecko w domu tydzień później. Wszyscy zostali o tym poinformowani, wszyscy się zgodzili.
Ale teściowa, oczywiście najmądrzejsza, przyszła do nas tego samego dnia. Mąż nie pozwolił jej przekroczyć progu. Jesteśmy z synem po szpitalu, chcemy ciszy i spokoju, a ja nie byłam teraz gotowa na fale negatywności, a teściowa nie może się bez tego obejść. Mąż wytłumaczył więc mamie, że ma nie przychodzić bez zapowiedzi.
- Cóż, nie sądziłam, że dożyję czegoś takiego - mój własny syn nie wpuścił mnie za próg. Cóż, przyjdę zobaczyć wnuka, kiedy synowa mi pozwoli. Ojciec dziecka nie ma prawa głosu - powiedziała.
Przyszła, kiedy ją zaprosiliśmy z obrażoną miną, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Teściowa podeszła do wnuka, długo mu się przyglądała, a potem powiedziała, że w ogóle nie przypomina jej syna. Potem spojrzała na mnie i dodała, że też nie wygląda jak ja.
Kiedy przetrawiałam to, co usłyszałam, mój mąż zaciągnął swoją mamę do kuchni. Rodzice udawali, że nic się nie stało, a ja nie wiedziałam, jak zareagować. Po tych słowach miałam ochotę uderzyć teściową czymś ciężkim.
W kuchni mąż odezwał się do mamy podniesionym tonem, po czym odprowadził ją na korytarz i pożegnał, powiedział, że nie jest już mile widziana w tym domu, a o wnuku może zapomnieć. Nie ma go.
Temat zachowania jego matki nie został poruszony, wszyscy dorośli i tak zrozumieli co miała na myśli mówiąc, że nasz syn nie przypomina rodziców. Okazało się, że od dawna robiła mężowi pranie mózgu na temat mojej niewierności.
Cierpliwość mojego męża już dawno się kończyła, ale jej wypowiedź na temat dziecka sprawiła, że miarka się przebrała. Mój mąż nie chce jej teraz widzieć, a ja tym bardziej.
Próbowała do mnie dzwonić, twierdząc, że odebrałam jej syna, urodziłam cudze dziecko i ogólnie zniszczyłam jej rodzinę. Musiałam zablokować jej numer, bo nie mogłam znieść tych ciągłych oszczerstw, mój mąż zrobił to samo.
Nie czuję się niczemu winna. Wszystko ma na własne życzenie. Niedługo się przeprowadzamy, więc nawet nie będzie wiedziała, gdzie mieszkamy. A tak przy okazji, to nie był mój pomysł, ale go popieram. Kto wie co jeszcze o nas myśli.
Główne zdjęcie: youtube