Pani Mirosława ma troje dzieci, które już dawno wyrosły i mieszkają oddzielnie. Najstarszy mieszka za granicą, ma tam rodzinę i dwoje dzieci. Wiele lat temu wyjechał do miasta i od tej pory matka go nie widziała, tylko dostaje czasem zdjęcia, listy... Wszystko starannie przechowuje, bardzo tęskni za synem i czasami w długie zimowe wieczory wyjmuje wszystkie listy i ponownie je czyta.

„Synku, tęsknimy za Tobą z ojcem, przyjedź do nas któregoś razu razem ze swoją żoną i dziećmi...” - pisze do niego matka. Ale on nie ma czasu. Czy tak trudno jest znaleźć czas, przyjechać i zostać choć na kilka dni?

Średnia córka, Paulina, wyszła za mąż za żołnierza i podąża za nim wszędzie. Mają tylko jedną córkę, czasami przyjeżdżają do rodziców, ale nie na długo. Dziadek uwielbia swojego zięcia, Piotrka, i cieszy się, że średnia córka dobrze ułożyła sobie życie. Jej oczy błyszczą ze szczęścia, najwidoczniej w rodzinie wszystko jest w porządku, można się o nią nie martwić...

Natomiast najmłodsza, Ania, nadal jest sama. Najpierw wyszła za mąż za Łukasza, chłopaka ze wsi, ale po tym, jak urodził się syn, Wojtek, coś się między nimi przestało układać. Ania wyjechała do miasta, skończyła technikum, dostała pracę jako szwaczka i zabrała do siebie syna.

- W mieście będzie mu lepiej, szkoła matematyczna, różne kółka zainteresowań, nie będzie się nudził - powiedziała córka gdy zabierała syna, który płakał i kurczowo się trzymał spódnicy babci, ale kto by się sprzeciwił matce...

***

Przez prawie dobę Pani Mirosława jechała w wagonie drugiej klasy, nie miała zbyt dobrego miejsca. Wyobrażała sobie jak przytula córkę i całuje wnuka, te myśli dodawały jej otuchy. Córka już trzy lata nie przyjeżdżała do nich. Wojtek pewnie jest już dorosły, wysoki...

Dziadek również chciał jechać, ale na jesień zawsze czuje się gorzej.

- Ukochany, poradzisz sobie beze mnie przez tydzień? - Pani Mirosława zapytała męża. - Nie wytrzymam dłużej, muszę pojechać do nich, odwiedzić.

Wzięła ze sobą dużo prezentów. Wczesnym rankiem Pan Mikołaj pomógł żonę wsiąść do pociągu, ciężko jej było samej dźwigać tyle rzeczy, ale nie było wyjścia - bez prezentów nie można...

***

- Mamo, trzeba było wcześniej uprzedzić, zadzwonić, przecież muszę wyjść z pracy wcześniej, odebrać syna ze szkoły, potem do sklepu po zakupy, cały dzień coś robiłam od momentu otrzymania listu od Ciebie...

- Chciałam ci zrobić niespodziankę, wysłałam list, gdyż nie zawsze mogę zadzwonić - usprawiedliwiała się mama.

- Więc coś ukrywasz? Czy coś się stało? Jak się miewa ojciec?

- Wszystko jest dobrze. Na jesień zawsze czuje się gorzej.

Wojtek otworzył drzwi. Bardzo się zmienił przez te wszystkie lata. Jest taki wysoki.

- Witaj, wnuczku! - kobieta przytuliła go mocno.

- Daj spokój, babciu, - chłopiec uwolnił się z uścisku babci i popatrzył na nią uważnie.

- Dlaczego nie spotkaliście mnie, ledwo udźwignęłam te torby - Pani Mirosława z wyrzutem spojrzała na córkę...

- Przygotowywaliśmy się na twój przyjazd, zrobiłam barszcz i kotlety - powiedziała Ania.

Cóż, niech będzie barszcz. Babcia zadzwoniła do dziadka i powiedziała: „Wszystko dobrze! Spotkaliśmy się! Pomogli! Nie martw się, siadamy do stołu, córka zrobiła pyszną kolację! Masz pozdrowienia od wszystkich...!”.

Usiedli przy stole, Ania nalała barszczu i zapytała.

- Mamo, chcesz jeden kotlet czy dwa?

Pani Mirosława była tak głodna, że zjadłaby nawet trzy, więc spojrzała na nią i powiedziała:

- To postaw talerz na stole, sama sobie nałożę.

Na talerzu było jedynie pięć niewielkich kotletów. Zjedli po jednym, babcia wzięła jeszcze jeden, lecz trzeci brać nie wypada. Przypomniała sobie, że zawsze dużo gotowała dla dzieci, żeby miały pełen talerz jedzenia. Jednak tutaj... może córka ma problemy finansowe, może trzeba było pomóc jej. Przecież mają niewielkie oszczędności, jeszcze coś zaoszczędzą, w tym roku zbiory były dobre....

Potem przeszła się po pokojach - dobry remont, telewizor w salonie na całą ścianę, nowe meble, pokój wnuka przytulny, wszystko jest.

- Mamo, jak długo u nas zostaniesz? - Ania zapytała swoją matkę od razu po tym, jak skończyła zmywać naczynia w kuchni.

- Nie jesteś zadowolona ze spotkania? Dopiero przyjechałam, a już czekasz kiedy wrócę do domu?

- Nie, po prostu może być problem żeby później kupić bilet, więc najlepiej kupić zawczasu, w przeciwnym razie będziesz miała kiepskie miejsce. Daj mi swój dowód, kupię Tobie bilet jutro po pracy, żeby nie odkładać tego na później...

Pani Mirosława wzruszyła ramionami, spędziła wieczór w towarzystwie wnuka, oglądała zdjęcia i filmiki, cieszyła się szczęściem Wojtka, dobry chłopak dorasta, mądry. Szkoda, że dziadek go nie zobaczy, trzeba przynajmniej poprosić o kilka zdjęć...

Minęło kilka dni, relacje z każdym dniem stawały się coraz chłodniejsze, wnuk coraz częściej zamykał się w swoim pokoju, odrabiając lekcje lub uciekając do przyjaciela, by pograć na konsoli do gier. Ania wracała z pracy późno albo spędzała wieczór z przyjaciółkami, wracała do domu, zdejmowała buty i kładła się spać. Pani Mirosława zaczęła czuć się nieswojo, nie tak sobie wyobrażała spotkanie z córką, więc zadzwoniła do męża i poszła się spakować. Idąc do swojego pokoju, usłyszała rozmowę córki z wnukiem.

- Mamo, kiedy przyjedzie wujek Jurek? Obiecał, że zabierze mnie na mecz.

- Niedługo synku, gdy babcia pojedzie do domu... - odpowiedziała Ania.

- Kiedy babcia wyjeżdża?

Nie chciała więcej słuchać, łzy ciekły jej po policzkach, więc dotarła do swojego pokoju trzymając się ściany, spakowała rzeczy, zarzuciła płaszcz. Stała już w drzwiach, gdy córka wyszła z pokoju.

- Gdzie się wybierasz w środku nocy? Twój pociąg jest dopiero jutro wieczorem.

- W porządku, wymienię bilet. Aniu, nie tak cię z ojcem wychowaliśmy, nic mu nie powiem, ponieważ będzie się martwił. Dziękuję za zdjęcia, bardzo chciał zobaczyć wnuka, no cóż, do widzenia...

***

Tym razem miejsce było dobre, córka takie wybrała. Jednak kobieta musiała spędzić noc na dworcu, otulona starym szalem. W pociągu patrzyła przez okno i myślała jak szybko mija życie, jak szybko przestali być potrzebni swoim dzieciom. Poświęcili tyle wysiłku, obdarowali ich miłością...

- Witaj Mirunio, jak minęła podróż? - zapytał mąż, gdy spotkał ją na dworcu. - Tak bardzo tęskniłem za tobą, że nawet schudłem!

Pani Mirosława przytuliła męża i uśmiechnęła się. Przynajmniej ktoś na nią czeka, przynajmniej ktoś jej jeszcze potrzebuje...

Główne zdjęcie: youtube