Mam sześćdziesiąt lat, ale sytuacja wygląda tak, że od trzech lat nie pracuję. Mój mąż zmarł, gdy moja córka nie miała jeszcze dziesięciu lat. Od tego czasu sama wychowuję Marikę. Teraz jest dorosła i prawie ze mną nie rozmawia. W dzieciństwie Marika była bardzo grzeczną i miłą dziewczynką.

Zawsze wysłucha, pomoże. Dobrze sobie radziła w szkole. Moje cudowne dziecko. Nie zmieniła się nawet, gdy wyszła za mąż. Cokolwiek się ze mną działo, od razu przyjeżdżała, przywoziła jedzenie, robiła porządek w domu. Byłam dla niej ważniejsza niż jej własne dzieci i mąż. Teraz przypuszczam, że być może dlatego jej małżeństwo tak szybko się rozpadło.

Marika ciężko przeżyła rozwód. Moja córka ciągle płakała, nic nie jadła i nie chciała się z nikim widzieć. Z trudem namówiłam ją na skorzystanie z pomocy psychologa. Ale szybko zaczęłam tego żałować. Zamiast ją leczyć, psycholog zaczął romansować z moją córką i nastawiać ją przeciwko mnie. Należy wspomnieć, że jest od niej prawie dwadzieścia lat starszy.

Zawrócił biednej dziewczynie w głowie, a teraz ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego! Po jego „poradach” moja córka zaczęła obwiniać mnie o wszystkie swoje problemy, a później zaczęła dzwonić do mnie w najlepszym wypadku raz w miesiącu. Nie zaprasza mnie do siebie, widujemy się tylko u mnie albo w jakiejś kawiarni. Wszystkie spotkania odbywają się tylko pod nadzorem mojego zięcia.

Na Boże Narodzenie przyjechali do mnie, żeby złożyć mi życzenia, ale byłam wtedy bardzo chora. Więc zamiast tego by zostać ze mną, albo chociaż zapytać czy nie potrzebuję leków, pojechali odwiedzić przyjaciół. Marika powiedziała, że nic mi się nie stanie, poza tym w święta wszystkie apteki są zamknięte.

Córka nie zadzwoniła do mnie ani następnego dnia, ani nawet tydzień później. Kiedy już nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niej sama, córka spokojnie powiedziała, że próbuję nią manipulować i dlatego się nie martwi o mnie. Byłam w szoku.

Na początku wiosny były urodziny mojej córki, ale wiedziałam, że nikt mnie nie zaprosi. Po chwili namysłu spakowałam dwie pełne torby domowych przetworów i pojechałam do Mariki. Poinformowałam ją o tym, gdy byłam już prawie na miejscu. Moja córka nalała mi herbatę, a potem zaczęła mnie wypraszać, gdyż jej mąż mógłby się wkurzyć, gdyby mnie zobaczył.

Nie rozumiem, co jest w tym złego, że matka przyjeżdża odwiedzić swoją jedyną córkę. Całe życie poświęciłam córce, a teraz nagle przestałam być potrzebna. Co takiego jej zrobiłam, że zachowuje się wobec mnie w taki sposób? Ten psycholog nastawił ją przeciwko mnie, a moja córka go słucha!

Przecież to nic trudnego zadzwonić raz w tygodniu do starej matki i zapytać jak się czuje! Teraz żałuję, że mam tylko jedno dziecko, gdyż na starość zostałam sama.

Główne zdjęcie: youtube