Agnieszka właśnie robiła kolację, kiedy trzasnęły drzwi wejściowe, a Urwis zeskoczył z fotela i z radosnym szczekaniem popędził do przedpokoju.

- Filip, pójdziesz z Urwisem na spacer? Za piętnaście minut wszystko będzie gotowe - krzyknęła Agnieszka i nie doczekawszy się odpowiedzi, wyszła z kuchni do salonu.

Filip siedział na kanapie. Nie zdjął kurtki, a buty niedbale rzucił przy wejściu. Nie patrzył na żonę, głaskał radosnego psa.

Agnieszka zaczęła się martwić.

- Czy coś się stało?

Mąż milczał.

- Filip! Co się stało? - coraz bardziej się denerwowała. Nie wiedziała co myśleć. Ma problemy w pracy? Wypadek? Choroba? Coś związanego z dziećmi?

- No mów! - Agnieszka już nie mogła tego dłużej wytrzymać. - Laura? Olek? Wszystko z nimi w porządku?

- Nic im nie jest. - Filip w końcu się odezwał i powiedział bardzo cicho. - Odchodzę. Nie zniosę tego dłużej.

- Och, i bardzo słusznie - powiedziała - od dawna ci to mówię: nie ma co się trzymać takiej pracy. Ciągle się martwisz, Filipie... - Agnieszka wyrzuciła z siebie pośpiesznie. Wiedziała, że w firmie, w której aktualnie pracuje jej mąż, przeprowadzane są kontrole, więc bardzo się martwił, jak to się wszystko skończy.

- Odchodzę od ciebie, Agnieszko. Powinienem był to zrobić dawno temu, ale zwlekałem, licząc na cud. Jestem idiotą. - Filip w końcu spojrzał jej prosto w oczy: - Nie mogę o tym zapomnieć, Agnieszko. Nie potrafię. Minęło trzydzieści lat. Nie mogę. Nie chcę.

Agnieszka poczuła uderzenie gorąca i instynktownie oparła się o ścianę, by nie upaść.

Agnieszka miała nieco ponad pięćdziesiąt lat. W młodości wyszła za mąż za Filipa. Było ciężko z pracą, więc spakowali dobytek i przeprowadzili się do mniejszego miasta. Filip ciężko pracował i wracał do domu dopiero w nocy. Zjadał łapczywie kolację, mył się i od razu zasypiał.

Agnieszka była dobrą gospodynią domową. W mieszkaniu wszystko było wysprzątane i wyprasowane, zawsze miała ugotowane jedzenie i nikt nie był w stanie jej niczego zarzucić. Ale wkrótce monotonia życia codziennego zaczęła nudzić Agnieszkę. Chciała znaleźć sobie pracę, lecz ten pomysł nie spodobał się Filipowi. Jednak po pewnym czasie uległ jej namowom i narzekaniom.

Agnieszka kochała swojego męża. Nigdy w to nie wątpiła i splunęłaby w twarz każdemu, kto powiedziałby, że za kilka miesięcy będzie miała romans z kierownikiem działu. Nadal nie potrafiła sobie wytłumaczyć, co sprawiło, że zaczęła romansować z mężczyzną, który mógłby być jej ojcem. To wszystko sprawka tego podstępnego szatana.

Romans ten trwał niezbyt długo, ale był burzliwy. Kierownik działu okazał się człowiekiem rodzinnym i jego żona pewnego razu przyszła do niego do pracy. Agnieszka odbyła z nią niezbyt przyjemną rozmowę, po czym ta kobieta opowiedziała o wszystkim Filipowi. Tego samego dnia Filip spakował swoje rzeczy i odszedł.

Wszelkie próby spotkania się z nim prowadziły donikąd. Krewni męża, przyjaciele, bliscy - wszyscy odwrócili się od niej. Nie było żadnych kłótni, żadnych pretensji, po prostu zdała sobie sprawę, że nikt nie chce utrzymywać z nią kontaktu.

Agnieszka się poddała. Poczucie winy z powodu popełnionej zdrady i wstyd doprowadziły do tego, że nie chciała cieszyć się życiem. Nie miała już żadnych pragnień, nie chciała z nikim rozmawiać, nie chciała jeść ani pić. Nie chciała żyć. Oczywiście rzuciła pracę i przez wiele tygodni leżała w pustym mieszkaniu, wpatrując się w ścianę. Często nie mogła zasnąć. To wszystko doprowadziło ją do wyczerpania nerwowego i do hospitalizacji. Lekarze nie mogli nic na to poradzić. Młoda i jeszcze pół roku temu zdrowa kobieta powoli umierała.

Kiedy Filip przyszedł do niej do szpitala, była przeszczęśliwa. Uklękła przed nim, szlochała i błagała o wybaczenie, podczas gdy on przytulił ją i starał się powstrzymać łzy. Nie udało mu się. Uwierzył. Wybaczył.

Zaczęli od nowa. Odbudowanie relacji wymaga czasu. Ale Agnieszka, zdając sobie sprawę z własnej winy, starała się, aby jej mąż nigdy, ani przez chwilę, nie zaczął żałować, że ponownie jej zaufał. Powoli wszystko zaczęło się układać. Urodziły się bliźniaki - syn i córka. Agnieszka zajęła się dziećmi. Wydawało się, że Filip z czasem rzeczywiście jej wybaczył. Agnieszka nigdy nie pozwoliła sobie na to, by w jakikolwiek sposób zranić męża lub doprowadzić do tego, by mąż zaczął wątpić lub być zazdrosny. Przez te wszystkie lata, odpokutowując swój grzech, była wierna Filipowi i kochała go.

Była pewna, że wszystko jest w porządku. Dzieci dorosły i wyprowadziły się. W mieszkaniu panuje porządek, zawsze czeka na męża pyszny obiad. Najwyższy czas żyć dla siebie i cieszyć się życiem. Jednak plany legły w gruzach.

Filip mówił przez dłuższy czas, z każdym słowem Agnieszka traciła nadzieję. Mówił, że nie może nic zrobić, że do dziś jej nie wierzy i ciągle myśli o tym, że go zdradziła z innym mężczyzną.

Nic nie można było zrobić, liczne rozmowy do niczego nie doprowadziły. Rozwiedli się. Podzielili wspólny majątek i oszczędności. Dopiero potem powiedzieli o tym swoim dorosłym dzieciom. Najlepiej jak potrafili, wszystko wytłumaczyli, ukrywając najważniejsze. Po prostu mają siebie dość, chcą żyć własnym życiem.

Teraz, pozostawiona sama sobie, Agnieszka każdego dnia zmusza się, by żyć dalej. Niczego nie można naprawić, zapłata za pochopny, najgłupszy czyn w jej życiu przyszła do niej kilkadziesiąt lat później. Jest świadoma, że sama jest sobie winna. Ale jest jeszcze jedno pytanie, które ją dręczy.

Przecież mąż jej wybaczył. Powiedział, że jej wybaczył i przez wszystkie lata ich małżeństwa nigdy nie wracali do tego tematu. Przez te wszystkie lata była wzorową żoną i myślała, że odpokutowała za swój grzech.

Okazało się jednak, że on nie wybaczył. Przez te wszystkie trzydzieści lat ciągle o tym myślał, nie dając ani sobie, ani Agnieszce żadnych szans. Czyli ją też oszukał? Czy można powiedzieć, że wszystko wybaczył, a potem zmienić zdanie? Czy to sprawiedliwe? Czy nie byłoby lepiej, gdyby jednak odszedł trzydzieści lat temu i nigdy do niej nie wrócił?

Doskonale ilustruje to, że powiedzenie „wybaczyć nie znaczy zapomnieć” jest całkowicie błędne. Można albo wybaczyć, albo nie. Czy może istnieć połowiczne przebaczenie? W przypadku, gdy się nie zapomniało, gdy ktoś pamięta i nadal cierpi z tego powodu, to świadczy o tym, że jednak nie potrafił wybaczyć?

Główne zdjęcie: youtube