- ...Po ślubie piętnaście lat temu kupiliśmy z mężem mieszkanie. Podczas remontu mieszkaliśmy z teściową przez trzy lub cztery miesiące! - opowiada trzydziestosiedmioletnia Żaneta. - Najgorszą rzeczą wtedy było pranie. Moja mama od dawna miała pralkę automatyczną, lecz teściowa miała Franię. To była pralka wirnikowa! Do tej pory wzdrygam się na wspomnienie tej pralki...

...Pranie zwykle zaczynało się wieczorem, w dzień poprzedzający dzień wolny. Pranie najpierw moczono w jakimś cudownym roztworze, którego skład znała tylko Pani Klaudia. Rano wykorzystywana była tara, następnie wszystko trafiało do Frani, po czym wszystko było ręcznie wyżymane i kilka razy płukane w wannie.

Następnie ubrania przechodziły przez wyżymaczkę - dwa walce z korbą.

Wyżymaczka pomagała wstępnie wycisnąć nadmiar wody, lecz należało mimo wszystko rozwiesić pranie nad wanną - woda ściekała z ubrań przez kolejne 24 godziny. Rozwieszenie prania nad wanną wcale nie należało do łatwych zadań. Wieszając prześcieradła na sznurkach trzeba było utrzymać równowagę.

- W rezultacie przez kilka dni nie można było korzystać z wanny, gdyż wisiało pranie! - Żaneta westchnęła. - To było okropne! Nie mieliśmy wtedy z mężem dużo pieniędzy, ale zaproponowałam teściowej kupić pralkę automatyczną. Odmówiła! Nie chciała nawet mnie wysłuchać. Powiedziała, że żadna pralka nie poradzi sobie lepiej, niż Frania. Nie ma co nawet próbować, szkoda wody i prądu, do tego te pralki niszczą ubrania. Frania jest najlepsza!

Żaneta nie mogła się doczekać, aż skończy się remont w ich mieszkaniu, i przeprowadzą się z mężem do siebie, gdzie mieli pralkę automatyczną, którą dostali od krewnych z okazji ślubu.

U teściowej nic się nie zmieniło: moczenie ubrań w roztworze, zostawianie na noc, pranie, płukanie, wyżymanie, suszenie mokrego prania przez cały dzień.

- Piętnaście lat temu, w wieku pięćdziesięciu kilku lat, całkiem sprawnie jej to wychodziło. Jednak teraz, gdy jest już po sześćdziesiątce, robi to z trudem. Lecz nadal nie chce zmienić swojego zdania co do tego, by kupić nową pralkę.

Wiele razy dzieci proponowały Pani Klaudii kupić nową pralkę, ale ona zbywała ich - nie, nie trzeba, nie będę z niej korzystać, Frania jest najlepsza, nie ma o czym dyskutować.

- I wtedy stał się cud - Frania się zepsuła! - opowiada Żaneta. - Teściowa zadzwoniła do swojego syna i poprosiła, by przyszedł i zobaczył, gdyż nie mogła włączyć... Powiedziałam mężowi - nawet nie waż się naprawiać! Jak długo to będzie trwało?

- Wystarczy już, powinniśmy kupić jej nową pralkę i suszarkę! - postanowiła Żaneta.

Wymyślili z mężem plan: wywabili teściową z domu, rzekomo na dziecięce przyjęcie, a podczas jej nieobecności mąż Żanety przywiózł i podłączył nową pralkę, wyrzucając Franię na śmietnik.

Panią Klaudię, która wróciła do domu, zaprowadzono do łazienki i pokazano nową pralkę.

- Ależ to była awantura! - Żaneta westchnęła. - Krzyki, narzekania, krople nasercowe... Już nie wspomnę o tym, że teściowa nie okazała żadnej wdzięczności! Poszła do śmietnika by odnaleźć swoją Franię... Nie znalazła. Mąż powiedział, że przewidział, że tak będzie, więc podjął odpowiednie działania. Teściowa wróciła do domu, mój mąż chciał jej pokazać jak się włącza pralkę, ale nie pozwoliła mu na to. Nie chciała nawet patrzeć! Mąż nie naciskał, postanowił pozwolić jej przyzwyczaić się do tego, że nie ma innego wyjścia…

Następnego dnia Pani Klaudia zadzwoniła do nas i powiedziała, że znalazła Franię w Internecie! Dokładnie taki sam model! Problem został rozwiązany!

- Powiedziałam wtedy mężowi, że niech teściowa robi co chce! Któregoś razu spadnie podczas rozwieszania prania, złamie sobie nogę, może wtedy zrozumie, że popełniła błąd... I co myślisz, tak się stało. Dwa dni później moja teściowa wieszając pranie spadła i złamała sobie nogę! Wyobrażasz to sobie? Jest teraz w naszym mieszkaniu, gdzie jeszcze miałaby być? Wściekła na cały świat, wszyscy są winni, a przede wszystkim oczywiście ja. Nie mogę już tego wytrzymać. Już drugi tydzień to trwa...

Bez względu na to, że Żaneta pracuje zdalnie, Pani Klaudia w ciągu dnia włącza telewizor i podkręca głośność („A ja nie słyszę!”), domaga się uwagi, ciągle o coś pyta, woła Żanetę z sąsiedniego pokoju, ciągle mówi do wnuków – „usiądźcie prosto, źle robicie, odłóżcie telefon, dlaczego jesteście boso, gdzie macie kapcie”.

- Mamy również problem dotyczący jedzenia! - Żaneta wzdycha. - Teściowa nie chce jeść smażonego, tłuste jedzenie szkodzi, nie może jeść solonego... To dziwne, gdyż doskonale wiem, co ona jada w domu. Smażone ziemniaki, ogórki kiszone, kiełbasa - uwielbia takie jedzenie! Lecz nagle postanowiła zdrowo się odżywiać... Wczoraj wydarzyła się następująca sytuacja. Zrobiłam łosoś w piekarniku, przyniosłam jej talerz do pokoju. Powiedziała, że nie zamierza jeść! Zapytałam teściową - dlaczego? Przecież to dietetyczne danie, bardzo zdrowe, tak jak chciała! Powiedziała, że łosoś jest za drogi, że emerytka nie może sobie na to pozwolić. Powiedziałam do niej, że nie jest Pani w restauracji, lecz w domu i nie musi Pani za to płacić. Teściowa odparła, że to bez znaczenia, gdyż wie ile to kosztuje! Przecież syn ciężko pracuje! No pewnie, tylko jej syn pracuje. Ja sobie siedzę w domu...

- Nieźle. I jak to się skończyło?

- Powiedziałam do niej podniesionym tonem - Pani Klaudio, tu jest długopis i kartka papieru, proszę napisać menu na jutro, gdyż nie wiem co przygotować dla Pani. To, co Pani napisze, zostanie przyrządzone! Rozpłakała się i powiedziała, że znęcam się nad nią... Jasne! Codziennie skarży się synowi, że nie mamy do niej szacunku.

- A co on na to?

- Na początku wspierał mnie i mówił, żebym jeszcze trochę wytrzymała, gdyż jego mama choruje. Jednak teraz mówi, że powinnam bardziej szanować jego matkę! Wczoraj wrócił do domu, gdy akurat jedliśmy łososia na kolację. Ugotowałam dla teściowej owsiankę na wodzie, gdyż poprosiła mnie o to. Wtedy powiedziała do syna - rozumiem, Stasiek, że łosoś jest drogi i nie mogę go jeść. Mąż popatrzył na mnie i zapytał o co chodzi? Nie chciałam się tłumaczyć. Powiedziałam, że owszem, jestem okropną osobą, gdyż nie pozwalam twojej mamie zjeść łososia! Na talerzu jest dla niej kawałek, może weźmie od ciebie, gdyż ode mnie nie chce nic brać...

Jeszcze kilka tygodni i nie wytrzymam, wtedy nasz związek małżeński, który trwa już piętnaście lat, prawdopodobnie dobiegnie końca. Co robić w takiej sytuacji? Zawieść teściową do jej mieszkania? Czy mam milczeć?

Główne zdjęcie: youtube