Być może popełniłam duży błąd - dzieciom powinno się pomagać w równym stopniu, a nie na zasadzie, kto bardziej potrzebuje pomocy. Jednak teraz nie można już nic na to poradzić. To spowodowało, że doprowadziłam do kłótni w naszej rodzinie.

Mam dorosłego syna (od dawna jest w związku małżeńskim, mają dwójkę dzieci) i córkę (jest singielką, samotnie wychowuje 7-letnią córkę). Syn i synowa pracują w dużych firmach, spłacają kredyt hipoteczny, ostatnio kupili drugi samochód. Córka samotnie wychowuje dziecko, były mąż jej nie pomaga, ledwo wiąże koniec z końcem.

Wnuczka w tym roku idzie do szkoły. Dziecko nigdy nie było na wakacjach, więc marzyło o tym, by móc pojechać i zobaczyć morze. Córka przygotowała dziecko do szkoły, jednak zabrakło pieniędzy na wakacje. Dlatego postanowiłam uszczęśliwić moje dziewczynki i zrobić im prezent: z własnych oszczędności dałam im pewną kwotę na wycieczkę. Rodzina mojego najstarszego syna często jeździ na wakacje. Ostatnio byli zimą i zamierzają pojechać ponownie jesienią. Moja córka i wnuczka również chcą pojechać.

Syn i synowa dowiedzieli się o tym i bardzo się na mnie obrazili. Wczoraj powiedzieli, że nigdy im nie pomagałam, jednak córce dałam sporą kwotę. Co gorsza, nawet syn powiedział, że teraz nie wie, czy rzeczywiście jestem jego matką. Zarzucili mi, że nie pomagałam im spłacać kredyt hipoteczny, nie pomogłam im, gdy synowa była na urlopie macierzyńskim, kiedy musiała nie tylko opiekować się dziećmi, a również pracować dorywczo. Wtedy tylko swatka pomagała finansowo.

Było mi przykro, gdy to słyszałam. Powiedziałam im, że dziecko, mając 7 lat, nigdy nie było nad morzem, a ich dzieci były na wakacjach już 5 razy. Córka ciężko pracuje, więc chcę, żeby zaczęła czerpać radość z życia. Nie chcieli mnie słuchać. Obrazili się.

Może rzeczywiście popełniłam błąd, gdyż dzieciom powinno się pomagać w równym stopniu? Wychodzi na to, że skłóciłam ze sobą dzieci i pokłóciłam się z najstarszym synem. Nie miałam wtedy możliwości pomóc najstarszemu synowi. Wiem, że nie było im łatwo, ale pomagałam jak mogłam. Opiekowałam się dziećmi, odbierałam je z przedszkola, kiedy rodzice nie miały czasu. Przecież jesteśmy rodziną!

Niestety nie mogłam im pomóc finansowo. Kiedy urodziło się ich pierwsze dziecko, miałam tylko niewielką pensję, mojego męża już nie było, więc mogłam tylko pomóc z dziećmi, albo coś ugotować. Kiedy urodziło się ich drugie dziecko (nieplanowana ciąża), mieli już kredyt hipoteczny, w tym samym czasie moja córka rozwiodła się z mężem i przeprowadziła się do mnie z 2-letnim dzieckiem.

Dziewczynka ciągle chorowała. Musiałam utrzymywać zarówno córkę, jak i wnuczkę. Nie byłam jeszcze emerytką, więc pracowałam na pół etatu. Córka sprzątała biura, a ja zajmowałam się dzieckiem. Musiałyśmy sobie jakoś radzić. Prosiłam nawet mamę, żeby się do nas wprowadziła, wtedy mogłabym wynająć jej mieszkanie, ale ona się nie zgodziła na to.

Teraz moja wnuczka ma 7 lat, córka znalazła pracę, jestem na emeryturze i dorabiam sobie, więc jestem w stanie odłożyć trochę pieniędzy. Te pieniądze to była tak naprawdę moja pierwsza znacząca pomoc, nawet jeśli to była jedynie zachcianka.

Tak, zależało mi na tym, żeby moje dziewczyny zobaczyły morze, wygrzały się na słońcu. Bardzo się cieszyły, kiedy wręczyłam im bilety, moja córka płakała ze szczęścia. Zawsze starałam się traktować dzieci tak samo: piekłam ciasta zarówno dla nas, jak i dla rodziny syna, i wszystko, co zbierałam w ogrodzie, dzieliłam po równo. Wszystkim wnukom dawałam prezenty na święta.

Boję się, że teraz synowa nastawi wnuki przeciwko mnie, że babcia kocha tylko wnuczkę. Powiedzieli mi, że kupuję owoce tylko dla wnuczki itp. Doprowadziłam do kłótni w rodzinie. Czy rodzinie syna czegoś brakuje? Mają mieszkanie, samochód, mogą sobie pozwolić na markowe ubrania, często jeżdżą na wakacje, co weekend chodzą albo do kina albo do parków rozrywki i itd. Natomiast córka i wnuczka nie mają tyle szczęścia, nie mają nikogo kto by im pomógł.

Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić, żeby w rodzinie znów zapanował spokój. Zawsze starałam się traktować dzieci tak samo, pomagałam jak mogłam. Planuję podzielić spadek po równo dla swoich dzieci.

Mam trzypokojowe mieszkanie w kamienicy oraz kawalerkę, w której teraz mieszka moja mama. Po rodzicach męża został mały domek na wsi. Chcę podzielić majątek między dzieci: ktoś dostanie trzypokojowe mieszkanie, ktoś kawalerkę i dom. Każdy otrzyma swoją część spadku. Decyzja już została podjęta.

Główne zdjęcie: youtube