Uważam, że kobiety w wieku 40 lat powinny się cieszyć. Zastanów się nad tym: wciąż wyglądasz atrakcyjnie i czujesz się dobrze sama z sobą. W przypadku gdy masz pieniądze, sytuacja wygląda jeszcze ciekawiej.

Mam na imię Marlena i jestem kobietą po czterdziestce. Jestem mężatką od prawie 20 lat. Do niedawna moje życie przypominało prawdziwą bajkę. Mój mąż jest przedsiębiorcą. Ma wiele rynków zbytu, mnóstwo znajomych, nawet w urzędzie miasta. Jest osobą przebojową.

Nasze dzieci studiują za granicą. Na początku myślałam, że nie poradzę sobie z tym, że nie będę ich widywać przez wiele miesięcy. Ale wiecie co? Jest zupełnie inaczej. Kiedy wiesz na pewno, że Twoje dziecko zdobędzie dobre wykształcenie, że jest bezpieczne w innym kraju. I że w każdej chwili możesz do niego zadzwonić i dowiedzieć się, jak sobie radzi - wszystkie obawy, zmartwienia znikają. Należy pozwolić dzieciom dorosnąć, gdyż będą tego potrzebować w przyszłości.

Jeśli chodzi o mnie, to wcale się nie nudzę. Marcin załatwił mi pracę w biurze swojego przyjaciela. To łatwa praca, ale dzięki niej jestem pełna energii i mogę utrzymywać kontakty towarzyskie z innymi ludźmi. Mam też frajdę, kiedy opowiadam szefowej, jak pojechałam z mężem na wakacje na wyspy. Jednak ona narzeka na to, że bilety do Turcji znowu zdrożały, więc w tym roku będzie musiała poszukać czegoś bardziej przystępnego cenowo.

Tak czy inaczej, nie mogę narzekać na swoje życie. Każdy by chciał mieć takie życie. Ale dwa tygodnie temu wszystko się zmieniło. Zostałam zwolniona z pracy. Mój mąż zaczął spędzać ze mną mniej czasu. Zaczęliśmy się kłócić, zaczął na mnie krzyczeć, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Zdawało się, że nawet dzieci przestały mnie kochać. Jednak znam powód dlaczego tak się stało.

Chodzi o to, że niedawno moja teściowa, mama mojego męża, spadła ze schodów. Jest starszą kobietą, drobną. Nawet nie pamiętam, kiedy rozmawiałyśmy z nią po raz ostatni. I takiego miała pecha. W wyniku upadku doznała złamania kości udowej i teraz nie może chodzić. Lekarze powiedzieli, że potrzebuje odpoczynku. Rehabilitacja będzie trwała długo. Marcin mógł sobie pozwolić na zatrudnienie najlepszych lekarzy i opiekunów dla swojej matki, ale postanowił zrobić zupełnie inaczej.

Chociaż powiedziałabym, że mój mąż zachował się jak świnia. Zamiast profesjonalnej opieki zdecydował się na coś innego. Przywiózł matkę do naszego dużego domu. Kupił ogromną ilość artykułów spożywczych, leków i wszystkiego innego, co potrzebne do powrotu do zdrowia starszej osoby. Poprosił mnie tylko o jedną rzecz: żebym zaopiekowała się jego matką, dopóki nie poczuje się lepiej.

Wyjaśnił swój pomysł w następujący sposób: przez wiele lat żyłam jak pączek w maśle i wykonywałam taką pracę, która mi się podobała. Ponadto nie utrzymywałyśmy z teściową kontaktu. Więc teraz, gdy nadarzyła się okazja, moim obowiązkiem jest opiekować się jego mamą. To coś w rodzaju sprawdzianu. Cóż, nie mam pojęcia czy Marcin rzeczywiście tak uważa, czy ktoś mu podrzucił ten pomysł. Jak dla mnie, wychodzi na to samo.

Dlaczego nie chce zrozumieć, że nie mogę się na to zgodzić? Czyścić kaczkę sanitarną, zmieniać pieluchy. Gotować i przynosić owsiankę w określonych godzinach. Przecież ciągle się spóźniałam do pracy, z której zwolniono mnie na prośbę męża. Jednak teraz wymaga ode mnie, żebym zachowywała się jak profesjonalna opiekunka. Co siedzi w głowie mojego męża?

To jest jego własna wina. Miałam poukładane życie, więc nie jestem przyzwyczajona do różnych niedogodności. Nagle wszystko się zmieniło - kochanie, zaopiekuj się moją mamą, starszą kobietą, która jest przykuta do łóżka. Czy to jest w porządku? Nie miałabym nawet nic przeciwko temu, żeby zapłacić za profesjonalną opiekę nad nią, ale tak się złożyło, że zanim zostałam zwolniona z pracy, wydałam wszystkie pieniądze na nowe ubrania.

Teraz przez cały czas w naszym domu mieszka opiekunka, czasem nawet przychodzi kucharz, który gotuje tylko dla mojej teściowej. Czuję, że jestem nieważna i niepotrzebna. Mąż zabronił, by szofer zawoził mnie do miasta. Dzieci są za granicą i również zarzucają mi, że nie chcę opiekować się ich babcią. Mój mąż obraził się i nie chce ze mną rozmawiać. Płakać mi się chce. Dręczą mnie wyrzuty sumienia.

Czy to możliwe, że to jakaś psychologiczna pułapka? Żebym była bardziej uległą żoną czy coś w tym stylu? Ponieważ mój mąż nigdy wcześniej nie zachowywał się w ten sposób. Nie wiem, co o tym myśleć. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Może znalazł sobie kogoś innego? Dlatego prowokuje mnie w ten sposób?

Główne zdjęcie: youtube