Od zawsze mieliśmy trudności z porozumiewaniem się. Mama jest władczą kobietą i chce, żeby wszystko było tak, jak ona sobie zażyczy. Zwłaszcza jeśli chodzi o mnie. Moimi braćmi z kolei zajmował się ojciec, między innymi zabierał ich na biwaki. Musiałam spędzać dużo czasu z matką. Uczono mnie, że pani domu nie powinna być leniwa, co oznacza, że ty, Oliwia, masz nowe zadanie, które musisz zrobić. I tak w kółko.

Kocham moją mamę, ale kiedy chwali mnie tylko ojciec, często żartuje i daje prezenty... Chyba każdy rozumie do czego dążę. Moi bracia z kolei absolutnie się ze mną nie zgadzają. Kilka razy zdarzyło im się pokłócić z tatą. Często na nich krzyczał, gdy zrobili coś złego. Natomiast do mamy zachowują się zupełnie inaczej, uwielbiają ją. Taką mamy rodzinę.

Byłam przyzwyczajona do tego i nawet myślałam, że dzieje się to w każdej rodzinie. Jednak dziewczyny w szkole powiedziały mi, że ich relacje z rodzicami są zupełnie inne. Pamiętam, że byłam wtedy zaskoczona. Ale nie zwracałam na to większej uwagi. Co poradzić, każdy żyje jak umie.

Po liceum poszłam na studia. Proszę mi wierzyć, dobrze wiem, jak przebiegli i podstępni potrafią być chłopcy. Jestem tego pewna. Ponieważ moja mama ciągle mnie o tym mówiła. Chciała, żebym uważała na siebie i nie ulegała ich czarowi aż do czterdziestki. Ha ha. Nic dziwnego, że poznałam mojego narzeczonego na pierwszym roku studiów.

Spotykaliśmy się przez długi czas. Wcale się nie bałam, że moi rodzice dowiedzą się o Andrzeju. To nie tak, że jesteśmy jakąś sektą. To tylko kwestia wychowania i obaw o moją przyszłość. Poza tym jestem najmłodszym dzieckiem, do tego jestem dziewczyną. Nawet moi bracia chcieli wiedzieć więcej o moim chłopaku. Nawiasem mówiąc, byli pierwszymi, którzy się o nim dowiedzieli. W każdym razie to nic dziwnego.

Jeszcze przed ślubem powiedziałam rodzicom, że nie chcę wystawnego wesela. Wolałam wziąć pieniądze i pojechać w podróż poślubną z moim ukochanym. Wyjechać na dłużej. Żeby na pamiątkę pozostały pozytywne emocje, a nie tylko sztuczne uśmiechy gości. Chyba to dobry pomysł, czyż nie? Ale mama, jak zawsze, chciała zrobić inaczej. Uważała, że będzie niezręcznie przed krewnymi. Do tego będę miała wyrzuty sumienia, że nawet nie założyłam sukienki.

Potem mama chciała poznać rodziców Andrzeja. Mieszkają w jednym dużym domu, wszyscy razem. Andrzej zaproponował mi, żeby zamieszkać tam razem, ale powiedziałam, że się zastanowię. Jest tam dużo miejsca: trzy piętra, każda rodzina ma oddzielną kuchnię i łazienkę. Każda z rodzin ma osobne wejście, więc nie muszę codziennie widywać krewnych męża, a tym bardziej gotować dla nich.

Aby w jakiś sposób dogodzić matce, a tym samym uzyskać jej zgodę, przystałam na jej propozycję. Zgodziłam się, żebyśmy wszyscy się spotkali. W końcu będziemy niedługo jedną rodziną. Tata też się zgodził, ale moi bracia odmówili, argumentując, że zawsze będą mnie wspierać. Jestem im wdzięczna.

W wyznaczonym dniu przyjechaliśmy na spotkanie do domu rodziców mojego narzeczonego. Ładnie się ubraliśmy, kupiliśmy nawet prezenty. Zostaliśmy ciepło przywitani i zaproszeni do stołu. Ogólnie rzecz biorąc, moje obawy powoli się rozwiewały. Ale to był dopiero początek. Od tego momentu było coraz gorzej.

Teść przez cały wieczór żartował, zabawiał gości. Ogólnie zachowywał się jak dobry gospodarz. Moja teściowa wręcz przeciwnie. Wyglądała na wystraszoną. Kiedy otwierała usta by coś powiedzieć, mąż zaczynał ją krytykować i wyśmiewać. W ten sam sposób zachowywały się wobec niej dzieci. To było coś okropnego. Dobrze jednak, że mój Andrzej był przy grillu i przez większość czasu w ogóle go nie było widać. Aż teść przypomniał sobie o najmłodszym synu i zawołał go do stołu.

Chciał wznieść toast za nas, za naszą rodzinę i przyszłość. Teściowa również chciała zabrać głos i wtedy... Andrzej jej przerwał. Zrobił to w taki sposób, tak jakby robił to już wiele razy. Uważał, że to nic wielkiego. Wtedy moja mama wstała i powiedziała, że czas wracać do domu.

Teść oczywiście prosił, byśmy zostali. Ale wtedy mój ojciec poparł matkę. Powiedział, że zarówno jemu, jak i nam wszystkim wstyd przebywać z ludźmi, którzy tak lekceważą swoją matkę i żonę. Nie chcieliby, żeby moje życie tak wyglądało. Więc nie zgadzają się na ślub i najwyższy czas wrócić do domu.

Teść już miał zacząć się usprawiedliwiać, ale rozmyślił się i gdzieś sobie poszedł. Bracia Andrzeja również gdzieś poszli. Tylko Andrzej zapytał mnie co się dzieje, co się stało z moimi rodzicami. Odpowiedziałam, że powinniśmy wracać do domu. Porozmawiamy z nim jutro, kiedy emocje opadną. Zgodził się, ale zauważyłam, że był zdezorientowany.

W drodze do domu wszyscy milczeli, tylko mama zapytała mnie, czy zgadzam się z ich decyzją. Odpowiedziałam, że muszę wszystko sobie przemyśleć. Następnego ranka napisałam do Andrzeja, że potrzebuję przerwy w związku, by zdecydować, jak najlepiej postąpić. Przecież małżeństwo to poważna sprawa i należy podjąć odpowiednią decyzję.

Ale szczerze mówiąc, nie wiem, co mam robić. Kocham Andrzeja i chcę z nim być. Ale to, co zobaczyłam w jego domu... Naprawdę nie mogę zrozumieć, dlaczego wszyscy zachowywali się w ten sposób w stosunku do jego mamy... Czy uważają, że to w porządku? Czyli wychodzi na to, że to może spotkać mnie? Nie chcę tego dla siebie. Ale żeby z tego powodu odwołać ślub... Nie wiem czy nie popadam w paranoję przed ślubem?

Główne zdjęcie: youtube