Mama nie zgodziła się, żebyśmy zamieszkali z nią. To znaczy, mogliśmy przyjeżdżać w odwiedziny, ale to byłoby na tyle. Powiedziała, że nie ma zamiaru mieszkać z nami pod jednym dachem, nawet jeśli to ma być tymczasowe rozwiązanie. Ma swoje przyzwyczajenia, więc przeprowadzka do niej zmieniłaby wszystko.
Dopiero co pobraliśmy się z mężem i zaczęliśmy oszczędzać na własne mieszkanie. Bardzo trudno jest to zrobić wynajmując mieszkanie. Musielibyśmy albo głodować, albo niezbyt dużo odkładać. Moja mama ma trzypokojowe mieszkanie, w którym mieszka sama. Kiedy miałam siedemnaście lat, wyprowadziłam się z domu i zaczęłam studiować.
Przyjeżdżałam do domu tylko od czasu do czasu, gdy miałam wakacje bądź przerwę semestralną. Sześć lat temu zmarł mój tata i mama została sama. Ponieważ to mieszkanie dostała w spadku, nie mam do niego żadnych praw.
Nie potrzebowałam tego mieszkania, gdyż od zawsze byłam nastawiona na to, że powinnam kupić sobie własne mieszkanie, żeby nie być od nikogo zależną i nie liczyć na spadek, którego może nawet nie być.
Moja mama zgadzała się ze mną, dlatego nie proponowała przeprowadzić się do niej. Natomiast kiedy poprosiłam ją, aby pozwoliła nam z mężem wprowadzić się do niej na jakiś czas, aby zaoszczędzić na wkład własny, by kupić dwupokojowe mieszkanie, odmówiła.
- Zbyt długo mieszkałam sama. Przyzwyczaiłam się do tego, mam swoją codzienną rutynę, ciszę i spokój. Jeśli wprowadzicie się do mnie, wszystko się zmieni. Codziennie będziemy spierać się o drobiazgi. Nikt z nas tego nie potrzebuje.
To, co powiedziała mama, nie brzmiało zbyt przekonująco. Przychodzilibyśmy z mężem późnym wieczorem, nawet w weekendy, ponieważ pracowaliśmy na półtora etatu. W jaki sposób przeszkadzalibyśmy mamie? Nie próbowaliśmy jej przekonywać, skoro już odmówiła, miała do tego prawo, gdyż mieszkanie należało do niej. Wynajmowaliśmy mieszkanie, mimo że nie bardzo nam to odpowiadało.
Teściowie zaproponowali wprowadzić się do nich, ale oni mają dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszka jeszcze młodszy brat męża, który jeszcze studiuje. Teściowa powiedziała, że brat męża będzie spał w kuchni, a my zajmiemy jego pokój. Postanowiliśmy odmówić. Takie rozwiązanie sprawiłoby, że czulibyśmy niekomfortowo.
Poradziliśmy sobie. Zaoszczędziliśmy na wkład własny, oczywiście decydując się na kredyt hipoteczny, a następnie przeprowadziliśmy się. Urodziła nam się dwójka dzieci. Udało nam się zamienić nasze dwupokojowe mieszkanie na większe, trzypokojowe.
Przez jakiś czas nie utrzymywałam kontaktu z matką po tym, jak odmówiła, ale z czasem zaczęłyśmy z nią rozmawiać, przecież to moja matka. Przyjeżdżała odwiedzać wnuki, czasami zabierała je do siebie, a ja czasami jeździłam do niej. Mój mąż nie jeździł do niej, nie chciał z nią utrzymywać kontaktów, gdyż nie potrafił jej wybaczyć.
Ostatnio mama zaczęła mówić dziwne rzeczy. Jest już w starszym wieku, od zeszłego roku jest na emeryturze, a w domu czuje się samotnie i jakoś nieswojo. Jest szczęśliwa, kiedy odwiedzają ją wnuki. Natomiast kiedy wracają do domu, mama znów czuje się samotna.
Szczerze mówiąc nie rozumiałam dokąd zmierza, więc mama powiedziała wprost, że chce się przeprowadzić do nas. Powodem tego była nie tylko samotność. Jej emerytura jest zbyt mała, by mogła prowadzić zwykłe życie, a nie chce zaczynać oszczędzać. Pomyślała więc o wynajęciu swojego trzypokojowego mieszkania i zamieszkaniu z nami.
Od razu byłam temu przeciwna, ale obiecałam porozmawiać o tym z mężem. Jak można było się spodziewać, mój mąż kategorycznie sprzeciwił się przeprowadzce teściowej.
- Nie choruje, potrafi zadbać o siebie i od lat ma się dobrze. Nie ma wystarczająco dużo pieniędzy? Niech idzie do pracy albo nauczy się oszczędzać, ale z nami nie zamieszka. Kiedy nie mieliśmy gdzie mieszkać, nie wpuściła nas do siebie, jej samotność była dla niej cenniejsza, więc pozwólmy jej się nią cieszyć.
Byłam tego samego zdania i powiedziałam o tym mamie. Moja mama odparła, że nie spodziewała się tego i że daje mi szansę na przemyślenie tej kwestii, gdyż w przeciwnym razie pozostanę bez spadku.
Pogodziłam się z tym, że nie otrzymam spadku, więc w ogóle się tym nie przejmuję.