Moja mama chyba całe życie czekała tylko na jedno - kiedy przejdzie na emeryturę. To kobieta starej daty, przepracowała ponad trzydzieści lat w jednej fabryce i z utęsknieniem marzyła o odpoczynku. Uważała, że na emeryturze czekają ją same plusy. Chciała szyć, robić na drutach, spacerować po parku i chodzić ze znajomymi do kina czy teatru.

Szczerze mówiąc, myślałam, że mama po odejściu z pracy przeprowadzi się gdzieś bliżej morza. Ale wszystkie radykalne zmiany skończyły się na kupnie domku na wsi, gdzie mama zamierzała hodować róże i porzeczki. Tak żeby za bardzo się nie narobić - przy sadzeniu warzyw i innych kwiatów często trzeba się schylać, plewić i podlewać, a ona w końcu chciała odpocząć.

Kiedy byłam w ciąży to od razu zapowiedziała mi, że nie zamierza się zajmować wnukami. Co najwyżej obiecała, że jak podrosną, to zabierze je do zoo. Mojej reakcji można się łatwo domyślić, szczególnie, że miałam urodzić bliźniaki.

W każdym razie świętowaliśmy przejście mamy na emeryturę, a kilka tygodni później urodziłam moje dziewczynki. Wciąż miałam nadzieję, że mama pomoże mi przy dzieciach, bo byłam świeżo upieczoną mamą.

Ale myliłam się. O wiele bardziej pomogła mi teściowa. Kąpała i kołysała swoje wnuczki i pomagała mi w domu. Ale moja własna matka powiedziała mi, że kiedyś radziła sobie bez niczyjej pomocy, a ja teraz mam takie sprzęty, że głowa mała.

Nie mam więc powodu, by narzekać i oczekiwać pomocy od babci. Przez pierwsze trzy miesiące po wypisie mama nawet nie przyszła zobaczyć wnuczek. Najwyraźniej realizowała swój plan idealnej emerytury.

Jak się jednak okazało, ponowna nauka szycia i robienia na drutach na starość to nie taki fajny pomysł, bo wzrok i ręce już nie te co w młodości. Spacery po parku są przyjemne tylko przy ciepłej i słonecznej pogodzie, a była już późna jesień.

Muzea nie zrobiły na mojej mamie żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do teatru. Ale do tego ostatniego nie można chodzić zbyt często, bo ceny za ciekawe spektakle ze znanymi aktorami - sami wiecie!

Domek na wsi też się szybko jej przejadł, bo nie było tam warunków w zimną pogodę, a dojazd zajmował kilka godzin. Ogólnie rzecz biorąc, wymarzona emerytura zamieniła się w nudną szarą rzeczywistość.

Minęło trochę czasu. Mama przyszła do mnie do domu, kiedy kąpałam córki i zaczęła mówić o tym, że emerytura jest śmiertelnie nudna. No to zaproponowałam jej, żeby pokołysała jedną wnuczkę, kiedy ja kąpałam druga, niech się rozweseli. Matka delikatnie odmówiła.

Ale za to zaczęła przychodzić i oczekuje, że będę ją gościć herbatą i ciastkami. Fajnie spędzić czas z matką, ale mam dwójkę dzieci na głowie, których ona nawet nie chce potrzymać na rękach.

Tylko siedzi i marudzi, jak jej się nudzi. Próbowałam jeszcze kilka razy zachęcić ją do wnuczek, ale bezskutecznie. Mogłaby mi chociaż pranie poskładać, cokolwiek, ale nie, lepiej pomarudzić.

Wyobraźcie sobie minę mojej teściowej, kiedy przychodzi do mnie po pracy i pomaga w domu, podczas gdy moja mama się nudzi przy stole. Szczerze mówiąc, moja cierpliwość się wyczerpała. Słuchanie codziennego marudzenia mojej mamy i jej powtórek z najnowszych seriali działa mi na nerwy.

Chyba postawię jej ultimatum: jeśli przychodzisz codziennie, to chociaż w jakimś stopniu pomóż. A jak ci się nie podoba, to nie przychodź. Mam kogo zabawiać oprócz mojej znudzonej matki.

Główne zdjęcie: story