Mój małżonek jest chciwym i leniwym mężczyzną. Szkoda, że nie zauważyłam tego wcześniej.

Zamiast szukać pracy z dobrą pensją, postanowił oszczędzać na podstawowych rzeczach. Skończyło się na kłótni i jego przeprowadzce do rodziców.

Pracuję od 16 roku życia i nauczyłam się dbać o siebie. Poznałam Antka w sklepie budowlanym, w którym byłam wtedy dyrektorem. Kilka miesięcy później wprowadził się do mojego mieszkania, a po kolejnym roku pobraliśmy się. Wszystko było dobrze, dopóki utrzymywałam nas oboje.

Nie siedział w domu, a również chodził do pracy, gdzie nie miał zbyt dużo zadań do wykonania, a co za tym idzie, zarabiał bardzo mało. Miałam jednak nadzieję, że jego męskie ambicje kiedyś wezmą górę i mój Antek zacznie dobrze zarabiać.

Jak się okazało, mój małżonek ze wszystkiego był zadowolony. Spokój w naszej rodzinie skończył się, gdy urodził nam się synek. Zaczęłam się martwić zaistniałą sytuacją. Zdałam sobie sprawę, że mając dziecko nie będę w stanie pracować przez co najmniej kolejny rok. Wydaliśmy prawie wszystkie zaoszczędzone pieniądze.

Na szczęście rodzice pomagali, zarówno finansowo, jak i przywożąc jedzenie. Jednak nie byłam przyzwyczajona do tego! Pewnego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam Antkowi wprost, że najwyższy czas coś zmienić w naszym życiu.

- Oczywiście, Kasiuniu, masz całkowitą rację. Ale nie chodzi o to, że zarabiam za mało, tylko o to, że dużo wydajesz. Ostatnio podliczyłem wszystko i zdałem sobie sprawę, że możemy zaoszczędzić prawie połowę mojej pensji - powiedział mi podekscytowany mąż.

Zgodziłam się z jego propozycją. Gdybym tylko wiedziała, jak to się dla nas skończy. Skończyła nam się chemia gospodarcza. Antek przyniósł do domu dwie torby środków czyszczących, różnych detergentów, żeli i proszku do prania.

- Proszę, wydałem naprawdę mało - podsumował zadowolony mąż. Ale ja nie podzielałam jego entuzjazmu.

Gdy po raz pierwszy wzięłam prysznic używając nowego żelu, moja skóra stała się podrażniona. Próbowałam uspokoić samą siebie, że być może coś zjadłam. Ale następnego ranka wysypka zniknęła. Wieczorem znów się pojawiła. Wyrzuciłam żel pod prysznic.

Detergent do mycia naczyń wywołał u mnie taką samą reakcję. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mój mąż również kupił jedzenie. Kiełbasa i mrożone warzywa musiały zaspokoić nasze potrzeby żywieniowe na cały tydzień.

Z niecierpliwością czekałam na wieczór, aby porozmawiać z Antkiem o tym, że ten sposób na oszczędzanie nie należał do najlepszych. Po raz kolejny mąż mnie zaskoczył. Przyniósł więcej produktów spożywczych: jogurty, ser i masło.

Już miałam pochwalić małżonka, aż z przyzwyczajenia spojrzałam na datę ważności wszystkich produktów. Okazało się, że termin upłynął tydzień temu.

- Możesz uwierzyć w to, kochanie? Kupiłem całą torbę jedzenia za jedną trzecią ceny! - cieszył się mój mąż.

Ale ja nie miałam powodu do radości, gdyż byłam wściekła:

- Kompletnie ci odbiło? Wiesz, że przyniosłeś do domu pełną torbę przeterminowanych produktów? Co jeśli się zatruję? Zapomniałeś, że karmię dziecko?! Nie wystarczy ci wysypka na moim ciele, potrzebujesz czegoś poważniejszego? Więcej wydam na lekarstwa niż na porządny detergent! Po co to wszystko?! Proszę bardzo, możesz sam jeść te produkty! Pakuj się i wracaj do rodziców!

Wyrzuciłam męża z mieszkania i rozpłakałam się. Dlaczego nie zauważyłam wcześniej jakim jest człowiekiem? Wieczorem zadzwoniła do mnie teściowa i zaczęła wypytywać o to, co się stało. Oczywiście Antek opowiedział wszystko tak, jakbym to ja była wariatką, a on biedakiem, który nic nie zrobił.

Ale kiedy moja teściowa usłyszała o przeterminowanych produktach, natychmiast stanęła po mojej stronie i obiecała porozmawiać z synem. Najwyraźniej Antek pozostał przy swoim zdaniu i nie uważał, że jest czemukolwiek winny.

Następnego dnia przyjechali do mnie rodzice. Pomogli mi wyrzucić wszystko, co Antek kupił i przywieźli mnóstwo środków czystości oraz torbę z artykułami spożywczymi.

- Nie martw się, córko, wszystko będzie dobrze - powiedział mi ojciec. – Możesz wprowadzić się do nas i wynająć swoje mieszkanie. Po urlopie macierzyńskim wrócisz do pracy. Pomożemy ci z dzieckiem, jesteśmy rodziną.

Mama stała i kiwała głową, zgadzając się z tym, co mówił tata. Podeszła tylko do mnie i zapytała cicho:

- Podjęłaś ostateczną decyzję? Może jeszcze się pogodzicie?

Ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę wybaczyć Antkowi jego lekkomyślności i na pewno złożę pozew o rozwód.

Kto potrzebuje męża, któremu łatwiej jest truć żonę i syna zepsutym jedzeniem, niż szukać dobrze płatnej pracy? Jeśli zostaniemy razem, to po urlopie macierzyńskim znów będę musiała sama utrzymywać rodzinę.

Jednak wolę wydać pieniądze na syna niż na Antka, który jest chciwym, leniwym obibokiem.

Główne zdjęcie: str