Zięć i córka zachowują się, jakby mieli po 14 lat. Ciągle zmieniają zdanie, chociaż pora już się ustatkować. Ich rówieśnicy mają już dzieci, a ci sami nadal nimi są. Moja córka ma 30 lat, a zięć 32. Ale ich podejście do życia mnie zadziwia. Wydaje się, jakby utknęli w okresie dojrzewania. Bez ambicji, bez planów, bez odpowiedzialności za swoje czyny.
Moja druga córka jest o 9 lat młodsza, ale już wychowuje dwójkę dzieci. No a pierwsza jest mężatką od 5 lat i nigdy nie myślała o dziecku. Nie zamierzają nawet zaciągać kredytu na zakup mieszkania, wolą się tułać i wynajmować.
Proponowałam, że dam im na wkład własny, że mogą się do mnie wprowadzić i sami zaoszczędzić. Powiedzieli, że jest im dobrze tak jak jest, nie chcą się obciążać. Córka powiedziała, że chce pomieszkać w różnych miastach, żeby zdecydować, gdzie lepiej zostać. To jakaś bzdura!
Mają tu wszystko: rodziców, przyjaciół, pracę i po co wyjeżdżać gdzieś indziej? Mój zięć powiedział, że zawsze można znaleźć pracę lub pracować przez internet. No i rodzice i znajomi mogą przyjechać i pomieszkać z nimi przez kilka dni. Przecież to jakaś głupota, zanim się zdecydują, gdzie chcą mieszkać to już będą koło sześćdziesiątki. A co z dziećmi? Będą je torturować przeprowadzkami?
Ale o jakich dzieciach możemy mówić, kiedy zachowują się jak nastolatki. Chodzą na różne podejrzane imprezy, to jakiś bal, to jakaś impreza w lesie i tańce do rana, chodzenie do jakichś dziwnych klubów. Pamiętam, że w ich mieszkaniu znalazłam jakieś kostiumy, które jak się okazało kosztują straszne pieniądze.
A córka jest głucha na moje rady. Próbowałam jej powiedzieć, że czas nie jest nieskończony i długo się nie mogą tak wygłupiać. Później to do nich dotrze i będzie za późno, a ja nie robię się coraz młodsza. W przyszłości wszystko zrozumieją, a ja nie będę miała możliwości i zdrowia, żeby im pomóc.
Próbowałam rozmawiać z matką zięcia, ale ona odmawia i usprawiedliwia wszystko tym, że nie ma potrzeby angażować się w tę sprawę i sami to załatwią. Uważa, że to ich życie i powinni je przeżyć, tak jak chcą.
Ale przecież oni będą tego żałować. Wtedy będzie rozpacz, że jest za późno na rodzenie dziecka, albo nie daj Boże, urodzi się niezdrowe. O takich rzeczach nie trzeba byłoby myśleć, gdyby miała 20 lat, a nawet 25! Po trzydziestce to ludzie mają już dzieci w szkole, ale ich to nie obchodzi.
Wszystkie moje rozmowy z córką były bezużyteczne, nie obchodzi jej moje zdanie. Ostatnia rozmowa zakończyła się kłótnią. Powiedziała, że chcą wyjechać, bo mają dość moich rad. Ale ja nie życzę im źle. Nie chcę patrzeć, jak zbiera pieniądze na leczenie dziecka.
Wiek w przypadku kobiety jest bardzo ważny, mężczyźni to sobie mogą robić dzieci w każdym wieku. Do tego trzeba mieć własny dach nad głową, bo ciągłe przeprowadzki też nie wchodzą w grę. Kiedyś zrozumieją i pewnie będzie im żal, że mnie nie posłuchali. Ale skoro nie chcą moich rad, to nie będę nic mówić.
Niech się dogadują tylko z mamą zięcia, która na to wszystko patrzy i nie kiwnie nawet palcem.
Główne zdjęcie: str