Niedawno moja jedyna córka wyszła za mąż. Oczywiście zaskoczyło mnie to, gdyż myślałam, że dojdzie do tego znacznie później. Ale jeśli naprawdę się kochają, nie mam nic przeciwko.
Jej chłopak, teraz już mąż, od razu mi się spodobał. Bardzo inteligentny młody człowiek i wydaje mi się, że łączące ich uczucie jest silne.
Chłopak pracuje, spędza w pracy dużo czasu i dobrze zarabia. Wydaje mi się, że moja córka jest z nim szczęśliwa, a to jest dla mnie najważniejsze.
Jestem już na emeryturze, choć nadal pracuję. Muszę pracować, ponieważ bardzo trudno byłoby utrzymać się jedynie z emerytury.
Miałam więc niewielkie oszczędności i rzecz jasna pomogłam młodej parze z pieniędzmi. Byli szczęśliwi, gdyż dzięki temu udało im się wyprawić wesele.
Po ślubie przyjechali do mnie. Córka poprosiła mnie o to, żeby mogli zamieszkać w moim mieszkaniu. Postanowili oszczędzać pieniądze na własne mieszkanie.
Szczerze mówiąc, kiedy to usłyszałam, bardzo się ucieszyłam. Każdy chce mieszkać we własnym domu, więc postanowiłam im pomóc.
Moja córka i zięć pracują. Powiedziałabym nawet, że bardzo dużo pracują, więc uznałam, że uda im się zaoszczędzić pieniądze na własne mieszkanie dość szybko, choć nawet jeśli potrwa to dłużej, to nic nie szkodzi.
Co mam robić sama w mieszkaniu? Mam dwupokojowe mieszkanie, w którym zawsze mieszkałyśmy razem z córką. Rozwiodłam się z mężem dawno temu.
Wprowadzili się do mnie i zaczęliśmy mieszkać razem. Tak naprawdę nie wyobrażałam sobie życia bez córki, byłam do niej bardzo przyzwyczajona.
Niemniej jednak nasze wspólne życie nie było dokładnie takie, o jakim marzyłam. Ale wszystko po kolei...
Przez pierwsze kilka miesięcy nie zwracałam uwagi na to, że nic nie kupują do domu. Chodziłam do sklepu i kupowałam wszystko, co było mi potrzebne do przyrządzenia obiadu, ponieważ gotowałam tylko ja.
Nie mogłam im powiedzieć, że trzeba coś kupić do domu, dlatego musiałam radzić sobie sama. Mam domek na obrzeżach miasta.
Mieszkałam tam głównie latem i stamtąd jeździłam do pracy. Cóż, młoda rodzina chce spędzić czas razem, doskonale to rozumiem.
Bywało, że miesiącami nie przyjeżdżałam do mieszkania, więc sami przyjeżdżali po owoce i warzywa. Kiedy zaczęła się pora deszczowa, zrobiło się nieprzyjemnie, więc postanowiłam wrócić do domu i dopiero wtedy wszystko się zaczęło...
Oczywiście gotowałam dla całej rodziny. Dziwnie by to wyglądało, gdybym gotowała tylko dla siebie.
Ugotuję zupę, a wszyscy się zajadają. Zawsze lubiłam gotować, przyrządzam im zarówno rybę, jak i mięso. Potem zdałam sobie sprawę, że zostaje mi bardzo mało pieniędzy.
Dobrze, że mam ogródek warzywny i nie muszę kupować warzyw. Ale z drugiej strony, nawet nie chcieli mi pomóc przy ogródku warzywnym.
Generalnie przez zimę wydałam wszystkie oszczędności. Trzy osoby to nie jedna, trzeba dużo gotować.
Zaczęłam myśleć, że może nadszedł czas, aby porozmawiać z córką, by w końcu zaczęła kupować jedzenie lub na przykład opłacać rachunki.
Kiedy nadeszła zima, bardzo trudno było mi zapłacić za wszystko, do tego jeszcze wyżywić rodzinę.
Jednak ciągle odwlekałam tę rozmowę, gdyż nie jest mi łatwo powiedzieć własnej córce, żeby zaczęła kupować artykuły spożywcze.
Postanowiłam dodawać mniej kurczaka do zupy, obiad robiłam bez mięsa. Jednak bez względu na to, ile udało mi się zaoszczędzić, pieniędzy wciąż brakowało.
Jedyne, co dzieci kupowały, to chleb i czasami majonez. Do tego córka oddawała mi kupione rzeczy z taką miną, że od razu chciałam zwrócić jej pieniądze.
Zarówno córka, jak i teść, nawet nie zauważyli, że zupa nie jest taka jak kiedyś, że jest w niej mniej mięsa. Jedzą zupę z chlebem.
Milczałam, ale jak zawsze po Nowym Roku ceny wzrosły i po opłaceniu kolejnych rachunków zdałam sobie sprawę, że zostało mi bardzo mało pieniędzy, a do wypłaty jeszcze daleko.
Właśnie wtedy postanowiłam, że nie można dłużej zwlekać z tą rozmową, więc zadzwoniłam do córki i poprosiłam ją o to, żeby wróciła wcześniej do domu.
Chciałam porozmawiać z nią, póki jeszcze nie ma zięcia, w końcu jest dla mnie obcą osobą. Córka była bardzo zaskoczona, ale wróciła do domu wcześniej.
Powiedziałam jej, że byłoby dobrze, gdyby chociaż czasami kupowali jedzenie do domu albo płacili rachunki, ponieważ jest mi ciężko radzić sobie ze wszystkim samej. Jej odpowiedź mnie zszokowała.
- Mamo, jeśli będziemy płacić za cokolwiek, nigdy nie uzbieramy pieniędzy na mieszkanie. Czy tak trudno zrozumieć, że mieszkamy z Tobą tylko dlatego, że chcemy szybko zaoszczędzić na własne mieszkanie, w przeciwnym razie już dawno wynajęlibyśmy sobie jakiekolwiek mieszkanie.
Zauważyłam, że moja córka była zaskoczona, że poruszyłam ten temat, ale uważam, że można mnie było zrozumieć.
Było mi niezręcznie kontynuować tę rozmowę, więc zgodziłam się z córką i postanowiłam nic nie zmieniać.
Nie wiem, może powinnam była kontynuować rozmowę, ustalić pewne zasady, ale było mi wstyd prosić własną córkę o pieniądze. Niech ułożą sobie życie, a ja uzbroję się w cierpliwość.
Główne zdjęcie: str