Mówią, że tylko źli ludzie są samotni na starość. Najwyraźniej jestem jedną z takich osób. Mam 72 lata i jestem ciężarem dla własnych dzieci. Nie mogą znaleźć chwili, by mnie odwiedzić i przywieźć mi leki. O jakiej pomocy można w ogóle mówić?
Mój mąż zmarł, gdy moja najmłodsza córka miała zaledwie 8 lat. Wychowywałam dwójkę dzieci sama i odmawiałam sobie wszystkiego. To było bardzo trudne, ale nigdy się nie poddałam. Zarabiałam pieniądze, odprowadzam dzieci na dodatkowe zajęcia, odrabiałam z nimi lekcje, prałam, gotowałam...
Jednak coś przeoczyłam, ponieważ teraz moje dzieci traktują mnie okropnie. Starałam się zrobić wszystko, by wyrosły na dobrych ludzi. Moje dzieci studiowały na prestiżowych uczelniach, każde dostało ode mnie mieszkanie, ale nie czułam w zamian żadnej wdzięczności.
Kiedy potrzebowały pomocy, nigdy nie odmawiałam. Pomagałam nie tylko finansowo. Ciągle sobie odmawiałam, gdyż poświęcałam się dla nich. Nawiasem mówiąc, zawsze traktowałam dzieci tak samo. Opiekowałam się wnukami, pomagałam im ogarnąć dom, ponieważ rozumiałam, że nie jest im łatwo.
Dobrze traktowałam synową i zięcia. Szanowałam wybór swoich dzieci, dlatego nigdy nie robiłam im wyrzutów i nie ingerowałam w ich życie. Kiedy przeszłam na emeryturę, to ciągle zajmowałam się wnukami.
Potem zaczęłam mieć problemy zdrowotne, więc nie mogłam już więcej pomagać swoim dzieciom. Wtedy zaczęłam zauważać, że stałam się dla nich ciężarem, gdyż dzieci przestały się do mnie odzywać.
Dzwoniłam do nich, pytałam czy wszystko jest dobrze, interesowałam się co słychać, ale dzieci ciągle nie miały czasu. Nie dzwoniły do mnie, ani nie przychodziły w gości.
Przestałam do nich dzwonić, gdyż jest mi przykro, że traktują mnie w taki sposób. Utwierdziłam się w przekonaniu, że ani syn, ani córka mnie nie potrzebują. Mam wrażenie, że zaczynają się od razu denerwować, gdy coś powiem.
Przestaliśmy się komunikować właśnie wtedy, gdy zaczęłam chorować i przestałam im pomagać. Kiedy byłam im potrzebna, to dzwoniły i przyjeżdżały do mnie. Do ostatniej chwili nie chciało mi się w to wierzyć, jednak przyszedł czas na to, by być szczerą wobec samej siebie.
Zapewne źle wychowałam dzieci, więc muszę teraz radzić sobie sama. Czas pogodzić się z tym, że nie będę miała nikogo, kto poda mi szklankę wody na starość.
Główne zdjęcie: wazne