Mój mąż ma raczej spokojny charakter, jest osobą bezkonfliktową. Bardzo się od siebie różnimy. Jeśli chodzi o mnie, to mam wybuchowy charakter. Jestem bezpośrednia i jeśli coś mi się nie podoba, mówię to od razu, nie zważając na nic. Ze względu na mój charakter teściowa uważa, że to moja wina, że jej dzieci się pokłóciły.

Prawda jest taka, że nauczyłam mojego męża bronić swoich interesów i interesów naszej rodziny. Od samego początku nie znaleźliśmy wspólnego języka z bratem mojego męża. To dlatego, że jest bardzo przebiegłym i podstępnym człowiekiem, który zawsze szuka własnej korzyści.

Od razu to dostrzegłam i nie pozwoliłam temu człowiekowi ingerować w życie naszej z mężem rodziny. Sporo czasu zajęło odzwyczajenie rodziny mojego męża od ich dotychczasowego sposobu życia. Przyzwyczaili się do tego, że mój mąż zawsze im pomagał, od razu jechał do nich, nie zważając na własne sprawy i zmartwienia.

Gdyby to było oparte na wzajemności, nie miałabym o to tyle pretensji. Kiedy mój mąż potrzebował pomocy, nikt nie chciał mu pomóc, a już na pewno nikt nie wyszedł z propozycją pomocy.

Dla przykładu, odziedziczyłam domek letniskowy. Działka była dość duża, ale sam dom wymagał remontu. Pracuję w firmie budowlanej, więc orientuję się, ile pieniędzy będzie kosztował remont, dlatego przygotowałam kosztorys.

- Sporo będzie nas to kosztować. Jednak większość możemy zrobić sami. Poproszę brata o pomoc - powiedział mąż.

Miałam duże wątpliwości co do pomocy szwagra i, jak się okazało, nie na próżno. Przyjechał do naszego domu tylko raz, rozejrzał się i wyjechał. Nie chciał nam pomóc. Mój mąż zrobił wszystko sam razem ze swoim przyjacielem.

Jesienią szwagier bez najmniejszych wyrzutów sumienia zadzwonił do brata i poprosił, żeby przywiózł mu jabłka.

- Widziałem, że macie dużo jabłoni - powiedział - przywieź mi z pięć kilo jabłek.

Nie mogłam nie zareagować na taką bezczelność. Zabrałam mężowi telefon i powiedziałam do szwagra wszystko, co na ten temat myślałam. Na początku mąż zaczął robić mi wyrzuty, mówiąc, że to brat, dlaczego tak źle go traktuje.

- Remek, kiedy prosiliśmy go o pomoc, to odmówił. Ale jak tylko czegoś potrzebuje, od razu pojawia się! Spodziewa się, że zbierzesz dla niego jabłka i przywieziesz mu do domu. Niech przyjedzie i sam zbierze jabłka. Wtedy nie będę miała nic przeciwko, ale z takim podejściem nie chcę, by zerwał choć jedno jabłko. Przypomnij sobie, ile razy mu pomogłeś i ile razy otrzymałeś od niego pomoc?

Wkrótce doszło do kolejnej sytuacji. Dziadek mojego męża zaczął mieć problemy z nogami. Dziadek miał prawie 90 lat, był w podeszłym wieku, potrzebował opieki i nie mógł już mieszkać sam.

Teściowa powiedziała, że nie weźmie go do siebie, gdyż przez całe życie nie dogadywali się zbyt dobrze. Szwagier powiedział, że nie może go wziąć do siebie, ponieważ ma dziecko. My też mieliśmy wtedy córkę, ale nikt nie brał tego pod uwagę.

Zabraliśmy dziadka do siebie. Zamieszkał w pokoju naszej córki, która z kolei przeniosła się do naszej sypialni. Dziadek był stary, ale przy zdrowych zmysłach. Okazał się bardzo miłą osobą i ciekawym rozmówcą, często opowiadał historie ze swojego życia, czytał córce bajki.

Córka uwielbiała go. Dawała mu rysunki, nazywała go dziadkiem. Opieka nad nim nie sprawiała większych trudności. Dziadek zmarł po 9 miesiącach. Tak się do niego przyzwyczaiłam, że długo nie mogłam dojść do siebie po jego odejściu.

W międzyczasie rodzina mojego męża zaczęła się już kłócić o dwupokojowe mieszkanie zmarłego dziadka. Szwagier był przekonany, że mieszkanie zostanie podzielone między nich, ale dziadek przepisał całe mieszkanie na Remka, ponieważ zabraliśmy go do siebie.

Nikt mnie o tym nie poinformował, była to dla mnie niespodzianka. Cała rodzina mojego męża nalegała na to, żeby sprzedać mieszkanie i podzielić pieniądze po równo.

- Mogłeś też wziąć dziadka do siebie i się nim zaopiekować, ale nie chciałeś tego zrobić - powiedział mąż.

- Dlaczego moja żona miałaby się nim opiekować? Jest dla niej obcym człowiekiem, - odpowiedział jego brat.

- Dla mojej żony też był obcym, ale nie miała nic przeciwko temu, żeby go wziąć do domu. Opiekowaliśmy się nim przez cały ten czas nie po to, żeby dostać jego mieszkanie, więc to sprawiedliwe, że dziadek postanowił zostawić mieszkanie mnie! - powiedział mój mąż.

Po tej rozmowie teściowa była bardzo zła na mnie. Zadzwoniła do mnie i zaczęła krzyczeć, że skłóciłam jej synów i sprawiedliwie będzie podzielić mieszkanie na pół. Uważam, że otworzyłam mężowi oczy na to, jacy naprawdę są jego krewni i nauczyłam go bronić swoich interesów.

Główne zdjęcie: str