Z moją sąsiadką Olą zawsze byłam w dobrych stosunkach. Jesteśmy prawie w tym samym wieku i przyjaźnimy się od dzieciństwa. Najpierw ona wyszła za mąż, a potem ja. Nasze dzieci rodziły się jedno po drugim. Ja urodziłam syna w marcu, a Ola córkę w czerwcu. Przez te wszystkie lata moja sąsiadka i ja wspierałyśmy się jak mogłyśmy, bo obie żyłyśmy biednie i rozumiałyśmy, jak to jest.

Niestety życie osobiste Oli nie potoczyło się właściwymi torami. Rozwiodła się z mężem dawno temu, więc samotnie wychowywała córkę. Nie było to łatwe, musiała też opiekować się matką i radzić sobie z obowiązkami domowymi. Było jej ciężko, a czasu dla siebie brakowało.

Kiedy Małgosia, córka Oli, poszła na studia, moja przyjaciółka pomyślała o wyjeździe za granicę, żeby trochę zarobić i poprosiła o przysługę. Nie mogła tak po prostu zostawić mamy, potrzebowała kogoś, kto by ją odwiedzał i pomagał w domu.

Pomyślałam, że powinnam jej pomóc. Nie chciałam zostawiać przyjaciółki w potrzebie, więc się zgodziłam. Całe szczęście mam trochę mniej zmartwień niż Ola. Mój mąż dobrze zarabia, syn studiuje, a moi rodzice czują się dobrze, dzięki Bogu.

Mimo to opieka nad starszą osobą zajmuje dużo czasu. Uzgodniłyśmy więc, że będę przychodzić do jej mamy trzy razy w tygodniu, a ona będzie mi płacić 1000 zł miesięcznie. Cena była oczywiście całkowicie symboliczna. Ale wydawała mi się uczciwa. Co dziwne, czułam, że Ola jest rozczarowana tym układem. Nie miała za bardzo wyjścia, więc i tak się zgodziła.

Opieka nad starszą matką

Tak minął cały rok. Ola zarabiała pieniądze w innym kraju, a ja opiekowałam się Panią Irenką. W rzeczywistości przychodziłam znacznie częściej niż trzy razy w tygodniu, ponieważ widziałam, że jest to konieczne.

Czasami przychodziłam nawet w nocy, kiedy mama Oli nagle źle się poczuła. Ola płaciła mi zgodnie z umową. Na początku września przyjechała do domu na urlop. Szczerze mówiąc, myślałam, że może przywiezie jakieś pamiątki, opowie mi o życiu w innym kraju, ale nawet do mnie nie przyszła. Uznałam, że widocznie ma dużo na głowie, więc nie zawracałam sobie tym głowy.

Dopiero gdy potrzebowałam pomocy, zrozumiałam, co było powodem takiego zachowania. Chodzi o to, że mój syn miał okazję wyjechać na kilka tygodni za granicę na wymianę studencką, ale brakowało mi na to funduszy.

Postanowiłam więc zapytać Oli, czy mogłaby pożyczyć mi 800 euro na kilka miesięcy. Moja prośba spotkała się ze stanowczą odmową. Co więcej, Ola powiedziała, że zapłaciła mi już wystarczająco. W końcu normalny przyjaciel w ogóle nie prosiłby o pieniądze za taką pomoc.

Stanęłam jak wryta. Czy zrobiłam coś złego? Spędziłam tyle czasu opiekując się jej mamą, jakby była moją własną i robiłam to za grosze. Podczas gdy Ola miała możliwość zarobienia dobrych pieniędzy za granicą. A teraz ma jeszcze pretensje, że za dużo ją to kosztowało.

Ponowny wyjazd

Oczywiście sąsiadka mi nie pomogła z pożyczką. W dodatku nazwała mnie skąpą. Ale tydzień później sama do mnie przyszła, bo znów zamierzała wyjechać za granicę. Chce, żebym tym razem zgodziła się zaopiekować jej matką za 500zł, a nie 1000.

W końcu jej córka potrzebuje mieszkania w mieście, trzeba oszczędzać. Powiedziałam jej, że nie pomogę ani za 500, ani za 1000 złotych. Rozumiem, że trzeba sobie pomagać. W końcu jak jej mama poradzi sobie sama? Ale po prostu nie mogę wybaczyć takiej postawy.

Gdyby sąsiadka traktowała mnie jak człowieka, nigdy nie odmówiłabym pomocy. Ale to nie moja wina. Niech teraz Ola sama sobie radzi.

Główne zdjęcie: str