Zdaję sobie sprawę, że każdy jest kowalem własnego losu, ale nie jestem w stanie poradzić sobie z nadopiekuńczą matką.

Oczywiście chciałabym stworzyć własną rodzinę i wychodzić gdzieś z przyjaciółmi w weekendy. Ale zamiast tego spędzam cały wolny czas z matką, ponieważ nie chcę sprawić jej przykrości.

Prawie całe życie mieszkałam sama z matką. Nigdy nie mówiła o moim ojcu, twierdząc, że jestem tylko jej dzieckiem i nikt inny nie jest nam potrzebny. Potem po prostu przestałam pytać o tatę.

Podobno dzieci, które mają zbyt opiekuńczych rodziców, chorują częściej niż inne. Być może dlatego od małego często chorowałam, między innymi na ospę wietrzną, krztusiec, ciągle bolało mnie gardło i miałam zapalenie płuc.

Po każdym kichnięciu mama natychmiast zabierała mnie do lekarza, a kiedy byłam już starsza, ciągle faszerowała mnie różnego rodzaju witaminami. Nie chodziłam do przedszkola. Mama wolała zostać ze mną w domu.

Zresztą wcześniej też niewiele pracowała, gdyż utrzymywali nas babcia i dziadek. Rzadko kiedy wychodziłam na podwórko. Mama mówiła, że te dzieci nie są dla mnie odpowiednim towarzystwem.

Mogliby mnie nauczyć złych rzeczy albo mogłam się czymś zarazić. Właściwie uważała tak samo również o moich kolegach i koleżankach z klasy, gdy chodziła do szkoły, a potem na studia. Żadnych imprez urodzinowych ani wyjść do klubu, dopóki nie skończyłam 18 lat.

Nie spotykałam się wieczorami z dziewczynami, nie flirtowałam z chłopakami i ogólnie liczyły się tylko zainteresowania mojej mamy. Jedyną rozrywką były dla mnie spotkania z dziadkami i muzyka.

Moja mama uczyła mnie grać na gitarze i pianinie od szóstego roku życia. Dostałam się do szkoły muzycznej, gdzie teraz uczę innych dzieci. Każdy dzień mojego życia przypominał poprzedni.

Wszystko mogło się zmienić, kiedy się zakochałam. W naszej szkole muzycznej pojawił się nowy nauczyciel. Był młody, przystojny, inteligentny. Jednak podczas naszej pierwszej randki mama wydzwaniała do mnie co 15 minut.

Pytała mnie o zupełnie nieistotne rzecz. Pytała o to, co jemy i pijemy z moim chłopakiem, w co jest ubrany i tak dalej. Przed drugą randką wyłączyłam telefon.

Ale kiedy wróciłam do domu, przy naszej klatce stała karetka pogotowia. Okazało się, że mama obdzwoniła wszystkie szpitale i kostnice, była roztrzęsiona i doprowadziła siebie do załamania nerwowego.

Dobrze, że przyszła sąsiadka i wezwała karetkę. Lekarze okazali jej pomoc i podali jej lek uspokajający w postaci zastrzyku. Nie poszłam na trzecią randkę. Zamiast tego spakowałam swoje rzeczy i przeprowadziłam się do przyjaciółki.

Ona poparła moją decyzję dotyczącą tego, by zamieszkać osobno od matki. Ale nie wytrzymałam zbyt długo. Przez dwa miesiące pisałam do mamy tylko SMS-y. Nie chciałam do niej dzwonić. Właściwie należałoby powiedzieć, że bałam się usłyszeć jej głos.

Mama miała pełną kontrolę nade mną i z łatwością mogła przekonać mnie do powrotu do domu. Pewnego dnia mama nie odpisała na moją wiadomość. Zaczęłam się martwić. To nie było do niej podobne.

Zaczęłam więc do niej dzwonić, ale nie odbierała. Popędziłam do naszego domu i okazało się, że mama jest w szpitalu. Przez dwa tygodnie byłam obok niej, wkurzając się na to, jak się zachowałam i na to, że chciałam mieszkać osobno.

Oczywiście przeprowadziłam się z powrotem, mimo że przyjaciółka namawiała mnie, żebym została. Teraz moja mama czuje się dobrze. Nadal mieszkamy razem, więc nie mam żadnych szans na ułożenie sobie życia.

Nie umawiam się z nikim, nie wychodzę z przyjaciółmi i nie mam już nadziei, że kiedyś będę miała własną rodzinę. Nie chcę tworzyć szczęścia podczas gdy będę tracić matkę. Najwyraźniej moim przeznaczeniem w przyszłości jest samotność.

Główne zdjęcie: str