Minęły lata, a moja mama wciąż się dziwi, że nasze kontakty są jakie są. I wcale nie przypomina sobie, jakie upokorzenia znosiłam na rzecz swojej przyrodniej siostry.
Tylko, że teraz z problemami przychodzi do mnie, a nie do pasierbicy.
Swojego ojca ledwo pamiętam. Rodzice rozwiedli się, gdy miałam około trzech lat. A drugi związek matki był z mężczyzną, który miał córkę. Jestem od niej dosłownie o kilka miesięcy starsza.
Nowy mąż mamy, Szymon, bardzo kochał swoją córkę i zawsze mówił, że w każdej sytuacji będzie dla niego na pierwszym miejscu. Można go było zrozumieć. Ale moja mama, zdaje się, miała inne zdanie na mój temat.
Za wszelką cenę chciała przypodobać się mojej przyrodniej siostrze. Dlatego to ją rozpieszczała, a ja musiałam na wszystko zapracować.
Najgorsze jest to, że nawet Szymon nie traktował nas inaczej. Zawsze nas chwalił i karał po równo. Pewnego dnia, kiedy Eliza miała mi pomóc w sprzątaniu, znikąd pojawiła się moja matka.
- Nie ma potrzeby ją obciążać, niech lepiej odpocznie, a Alicja i tak sobie poradzi – tak było zawsze.
Każda praca domowa: sprzątanie, prasowanie, czasami gotowanie były wyłącznie moim zadaniem. Ja, oczywiście, nie byłam zachwycona taką sytuacją. Przez to wszystko trudno było mi się dogadać z siostrą.
Do dziś winię mamę za to, że nigdy nie udało mi się znaleźć wspólnego języka z Elizą. Jeśli poświęcasz całą uwagę tylko jednemu dziecku, chwalisz je, chuchasz na nie i dmuchasz, a drugie odstawiasz w kąt i zwalasz na nie wszystkie obowiązki, to wiadomo, że nie będą się lubić. Moja dziecięca zazdrość była wystarczająco duża, żeby dokuczać Elizie.
W dzieciństwie łatwo było utrzeć jej nosa. Każde złe słowo czy gest – i Eliza była zalana łzami. Oczywiście, moja mama natychmiast przychodziła, żeby ją pocieszyć i obronić.
Za każdym razem to ja byłam na celowniku, ale uparcie wierzyłam, że w ten sposób zrównuję siostrę ze sobą. I nie dokuczałam jej tak na poważnie, po prostu, jak już mówiłam wcześniej, Eliza płakała z każdego powodu.
Wkrótce nasza rodzina przeprowadziła się do mieszkania wujka. I ja, oczywiście, wbrew mojej woli, poszłam do tej samej szkoły co Eliza. I nie tylko do tej samej szkoły, moja mama postanowiła, że będziemy w tej samej klasie. Byłam przeciwna, ale kto przejmował się moją opinią.
Eliza nie była zbytnio lubiana w klasie. Jej zachowanie nie różniło się zbytnio od tego, co robiła w domu, więc jej koledzy z klasy też nie musieli mi tego tłumaczyć, wszystko rozumiałam. Zrzędliwa, płaczliwa i marudna. To jest charakteryzacja mojej siostry w trzech słowach.
Dla mojej mamy jednak Eliza nadal była małym aniołkiem, za którym miałam latać na posyłki.
- Eliza jest młodsza od ciebie, musisz ją bronić. A co, jeśli jacyś wandale ją zaczepią? - pouczała mnie mama. Argument z wiekiem był prawdziwy, ale bezsensowny, bo różnica między nami była naprawdę niewielka.
- Ty przecież świetnie znasz angielski, mogłabyś pomóc siostrze! – krytykowała mnie za to, że Eliza miała trójkę, a ja piątkę w dzienniczku.
Moje osiągnięcia nigdy nie były brane pod uwagę, bo w naszej rodzinie zawsze liczyła się Eliza.
I logicznie rzecz biorąc, dlaczego miałaby mnie o cokolwiek prosić i dlaczego miałabym cokolwiek dla niej robić? I tak uszło jej to na sucho.
Szymon jeszcze chociaż trochę próbował ją zdyscyplinować, ale wtedy pojawiła się moja matka i podała setki argumentów na korzyść Elizy.
Wyprowadziłam się z rodzinnego domu dość wcześnie. Wyjechałam na studia do innego miasta, bo nie chciałam widzieć ani mamy, ani Elizy.
- To jakaś głupota, jechać do obcego miasta, mieszkać w akademiku, kiedy masz tu swój dom i rodzinę! Zachciało ci się! - zarzucała mi mama. Ale nie miałam tu nic, chciałam jej odpowiedzieć.
Tak wyglądało całe moje życie, Eliza nie dążyła do niczego, więc nie wyjechała, co bardzo cieszyło mamę. A ja co? Od czasu do czasu przyjeżdżałam w odwiedziny.
Kiedy ja i Eliza ukończyłyśmy studia, w wypadku samochodowych zginął Szymon. Był mi bliski, więc przyjechałam na pogrzeb. Mama nadal nie zwracała na mnie uwagi, uspokajając Elizę.
Tak, to był jej ojciec, ale mnie też było źle i smutno. To był ten moment, w którym przekonałam się, że nie warto dawać mamie kolejnych szans.
Eliza szybko się zaręczyła i urodziła dziecko. Nawet zaprosili mnie na ślub, ale nie miałam ochoty. Potem wyprowadzili się gdzieś daleko, ale nawet nie pytałam gdzie.
Ja też zaczęłam stopniowo układać sobie życie, mam teraz wspaniałego syna i kochającego męża. Na moim weselu mamy nie było, bo podobno źle się czuła.
A swojego wnuka zobaczyła dopiero w trzecim roku życia, kiedy przyjechałam na spotkanie ze swoimi dawnymi koleżankami z klasy.
A tu nagle mama w rozpaczy, bo jej ukochana Eliza ma problem. Chodziło o to, że siostrze pilnie potrzebne były pieniądze, żeby z mężem zbudować własny dom.
A ponieważ była pełnoprawną posiadaczką części mieszkania, zamierzała je sprzedać. Mama z kolei nie miała zbyt wiele, więc z trudem starczy na wynajęcie pokoju.
Długo oczekiwany moment, kiedy mama wreszcie pomyślała o mnie w swoim życiu, nadszedł. Ale teraz znów czegoś ode mnie potrzebowała.
Tym razem zadzwoniła do mnie. Płakała przez telefon z powodu niewdzięcznej Elizy, która dosłownie wyrzuca ją na ulicę.
Ale mnie to nie interesuje. Niech myśli, co chce, to nie moja sprawa. Mam wiele własnych nierozwiązanych problemów życiowych i nie mam zamiaru zaprzątać swoich myśli, kimś kto ledwie o mnie pamięta.
Przykro mi, mamo, ale niech ci pomoże twoja ukochana Eliza, którą zamieniłaś jeszcze w dzieciństwie na swoją prawdziwą córkę.
Główne zdjęcie: str