Wszystko zaczęło się od klasycznego zrzędzenia: źle wyprane, źle ugotowane, nieodkurzone. Nie wiem, czy ktoś kiedykolwiek robił te rzeczy dobrze? Jedyną rzeczą, którą we mnie podziwiała, było moje dwupokojowe mieszkanie. 

W pewnym momencie moi rodzice sprzedali swoje małe mieszkanie w stolicy, żeby kupić ładne miejsce na obrzeżach. Mieli już domek letniskowy na działce, więc nie bali się wziąć kredytu na jednopokojowe mieszkanie w pobliżu. Skończyli więc z dwoma mieszkaniami.

Pieniądze trzeba inwestować! – uczył mnie tata.

Biorąc pod uwagę, że moi rodzice byli młodzi, szybko spłacili kredyt, porzucili pracę konsultantów i spokojnie zamieszkali na wsi. Wiedziałam, że jedno z tych mieszkań będzie kiedyś moje. Kiedy Bartek i ja pobraliśmy się, rodzice zaproponowali nam trzypokojowe mieszkanie. Bartek był zakłopotany i odmówił.

- Myślisz, że nie stać mnie na własne mieszkanie? Nie ufacie mi?

- Jeszcze ci nie ufamy – odpowiedział szczerze tata. – Bo cię nie znamy. Ale to nie jest kwestia zaufania. Potrafisz zarabiać pieniądze? Zarób. Na działkę, na samochód, na mieszkanie dla dzieci. Może będziesz miał więcej niż jedno? Zastanów się.

Myślę, że Bartek nie do końca zaakceptował słowa taty, ale nie kłócił się. Rozumiem go. W pośpiechu chciałam wesprzeć męża i odmówić przyjęcia prezentu, ale rodzice bardzo chcieli mi pomóc.

Miło było nie musieć wyprowadzać się z domu. Rodzice przekazali mi mieszkanie i wyjaśnili, jak płacić rachunki. Zaczęło się samodzielne życie. Teściową Anię, widziałam tylko na ślubie. Rok później nagle pojawiła się w naszym życiu i wszystkie te anegdoty o teściowej zaczęły się spełniać. Zaszłam w ciążę, a ona zaczęła przychodzić pod pretekstem pomagania mi.

Ale co to za pomoc, kiedy zawsze działa mi na nerwy? Poskarżyłam się Bartkowi, prosząc go, żeby jakoś ograniczył jej pojawianie się w naszym domu. Mój mąż się roześmiał. Powiedział, że to zwykłe sprzeczki między teściową a synową. Ale biorąc pod uwagę moją sytuację, porozmawiał ze swoją mamą.

Udała obrażoną i przestała do nas przychodzić. Dopóki nie urodził się Piotrek. Gdy syn miał dwa miesiące, znów zaoferowała swoją pomoc. Było bardzo ciężko, mama była daleko, Piotrek miał kolkę, ja byłam wykończona.

Zgodziłam się. I wszystko zaczęło się od nowa. Nie umyte, tam pominęłam kurz, dlaczego nie ugotowałam obiadu dla męża? Potem wmówiłam sobie, że to normalna relacja między teściową a synową. Z czasem jej ataki i dokuczanie nasiliły się. Na wakacje pojechaliśmy do domku moich rodziców.

Mama pomagała przy dziecku, a ja odsypiałam i nabierałam sił. Opowiedziałam wszystko mamie, a ona poradziła mi, żebym ustawiła teściową do pionu.

- To twoje życie i twój dom. Nie powinnaś pozwalać nikomu się wtrącać.

Tak też zrobiłam.

Pranie nie zrobione? Moje pranie, sama zdecyduję, kiedy je wyprać. Kolacja jeszcze nie gotowa? Jest pizza w zamrażalce. Dziś chcemy zjeść coś innego. Ale ona nie chciała przestać. Aż pewnego dnia usłyszałam powód.

- Myślę, że to niesprawiedliwe, że mieszkasz w trzypokojowym mieszkaniu, a Marysia, moja córka, nadal mieszka ze mną w jednopokojowym.

- No to sprzedaj to i kupcie większe - powiedziałam jej.

- Nie mam nic odłożone, ale pomysł masz dobry! - zgodziła się teściowa. - Słuchaj, ja wychowałam ci wspaniałego męża, zajmowałam się nim całe życie. Teraz jesteś mi coś winna.

Nie chciałam się kłócić, tak, mój mąż był wspaniały, ale to nie żaden powód, żeby pomagać obcej kobiecie i to jeszcze w taki sposób.

- Ja już postanowiłam - powiedziała. - Sprzedasz to mieszkanie i kupisz dwupokojowe dla siebie i do tego jednopokojowe. W tej dzielnicy raczej się nie uda. Ale trochę dalej już tak, wtedy zmieścimy się w przedziale cenowym.

Wtedy już tak jej nie lubiłam, że nawet nie zdziwiła mnie ta oferta.

- Wymienimy mieszkania i dam ci spokój - zakończyła teściowa. - Myj, jak chcesz, nie gotuj, choćby wszystko było oblepione błotem!

- To nawet nie jest dyskusja! - Ucięłam stanowczo. - To jest mieszkanie moich rodziców. Nie zamierzam marnować tego, na co tak ciężko pracowali!

- Skaranie boskie z tobą - powiedziała teściowa i wyszła.

Wieczorem opowiedziałam wszystko Bartkowi, a on mi nie uwierzył.

- Moja mama w życiu by sie tak nie zachowała. Musiałaś coś źle zrozumieć.

Teściowa przestała do nas przychodzić. Ale zaczęła mnie obgadywać z mężem. Powiedziała, że ją wyzywałam, byłam dla niej niegrzeczna, a jej ciśnienie skoczyło. Przynosiła mu jedzenie w pojemniku do pracy, bo nie potrafię gotować tak jak ona.

Któregoś dnia wymyśliła, że przyjdzie w odwiedziny, ale ona bała się wejść, bo tak krzyczałam na syna, że nawet za drzwiami było słychać. Bartek nie wiedział, komu wierzyć. Wierzył zarówno swojej matce, jak i mnie. Zrobiłam więc to, co uważałam za jedyne wyjście. Zaprosiłam ją na herbatę, a Bartek schował się w pokoju obok.

- Nie mogę tak dłużej żyć – powiedziałam teściowej. – Jestem gotowa zamienić mieszkanie, poszukać innych opcji. Ale musisz mi obiecać, że przestaniesz ingerować w nasze życie i opowiadać takie głupoty Bartkowi.

Teściowa uśmiechnęła się:

- No nareszcie, oczywiście, już przejrzałam opcje! Jutro przyprowadzę mojego pośrednika, żeby wycenił mieszkanie i zaczął je sprzedawać.

Bartek wyszedł ze swojej kryjówki:

- Niczego nie sprzedamy! Wracaj do domu mamo i zastanów się, kim się stałaś. Nie spodziewałem się tego po tobie.

Teściowa tym razem nawet nie odmówiła:

- Żyjecie tu jak w pałacu, a my musimy się gnieździć w ciasnych czterech kątach. Nie wstyd ci?!

- Nie wstydzę się, mamo - odpowiedział Bartek.

Cała ta historia tylko wzmocniła naszą rodzinę, chociaż zniszczyła relację męża z mamą. Wiem, że bardzo to przeżywa. Ani mama, ani siostra nie utrzymują z nim kontaktu.

Główne zdjęcie: wazne