Wielu moich przyjaciółek po urodzeniu dzieci narzekało na to, że nikt im nie pomaga. Moja sytuacja była zupełnie odwrotna. W ciągu zaledwie kilku miesięcy moja mama i teściowa zdążyły mnie wkurzyć swoją troską i niepotrzebnymi radami.
Wszystko się zaczęło wtedy, gdy byłam w ciąży. Regularnie słuchałam opowieści o tym ile muszę jeść, spać, jak mam się ubierać, czy mogę chodzić do fryzjera itd. Już wtedy zaczęły mnie irytować te wszystkie rady. Myślałam jednak, że moja reakcja była spowodowana szalejącymi hormonami i chęcią przyszłych babć, aby pomóc mi urodzić zdrowe dziecko.
Jednak po tym, jak urodził się mój syn Adam, ani moja matka, ani teściowa się nie uspokoiły. Zaczęły nas odwiedzać codziennie, bez żadnego powodu. Zarówno matka, jak i teściowa, ciągle otwierały i zamykały okna.
Jedna twierdziła, że należy lepiej ubierać dziecko, żeby było mu ciepło, mimo że był czerwiec. Druga mówiła, że dziecko musi więcej czasu spędzać bez ubrań. Obie chętnie mówiły mi o tym, co powinna robić młoda matka i jak należy wychowywać dziecko.
W rezultacie przez większość czasu słuchałam tych bzdur nie tylko przez telefon, zamiast zajmować się dzieckiem. Moje argumenty, że z Adamem wszystko jest w porządku, gdyż dużo śpi i je, nie uspokoiły babć. Nawet regularne wizyty u lekarza i jego zapewnienia o doskonałym stanie zdrowia dziecka nie przyniosły rezultatu.
Pewnego dnia przestałam odbierać telefon. W rezultacie zarówno matka, jak i teściowa, niemal od razu przyjechały do nas i zaczęły pytać co się stało. Ta sytuacja doprowadziła do tego, że moja cierpliwość się wyczerpała. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę wziąć syna na ręce, gdyż trzęsą mi się ręce.
Następnego dnia poszłam do lekarza, aby przepisał mi środek uspokajający. Po zbadaniu lekarz poradził mi, abym spróbowała się uspokoić i zaczekała z braniem leków.
Ostatecznie mój mąż zaczął odbierać telefony od matek. Otwierał drzwi mówiąc, że wszystko jest w porządku, że śpimy z Adamem, kąpiemy się, albo jesteśmy na spacerze. W każdym razie robiłam wszystko zgodnie z zaleceniem lekarza. Zadziałało. Stałam się spokojniejsza bez leków i mogłam cieszyć się każdą minutą macierzyństwa. Zaczęłam częściej zauważać uśmiech mojego dziecka, to jak próbuje samodzielnie siadać, a nawet raczkować. Uwielbiam jego pierwsze ząbki i kręcone włosy.
Oczywiście moja mama i teściowa obraziły się na mnie, ale nie chcę już myśleć o tym, co czują. O mało nie doprowadziły do tego, że mogłam trafić do szpitala psychiatrycznego. Chcę być szczęśliwą i zdrową mamą!
Główne zdjęcie: str