Byłam w związku z Igorem tylko przez kilka lat, chociaż już od pierwszych dni wspólnego życia było jasne, że nasze małżeństwo nie zmierza w dobrym kierunku. Igor był zazdrosny i bardzo łatwo się denerwował z byle powodu.

Właściwie, nie potrzebował powodu, większość czasu przypominał tykającą bombę, która ma zaraz wybuchnąć. Ale po rozwodzie z tym, przepraszam za wyrażenie, kretynem, nauczyłam się bardziej cenić siebie i swój czas. Z tego małżeństwa wynikła tylko jedna dobra rzecz, nasz syn Marek.

Szczerym mówiąc, do dziś dziwię się, jak to się stało, że wyszłam za Igora.

Ale cóż, co się stało, to się nie odstanie. Teraz jestem niesamowicie szczęśliwa, że ten etap już jest za mną. Chociaż wciąż musimy się z nim widywać ze względu na naszego syna. Często jego mama zabiera wnuka na weekendy, a Igor przyjeżdża, żeby spotkać się z Markiem.

Pół roku temu sytuacja w moim życiu osobistym diametralnie się zmieniła. Przez prawie cztery lata nie planowałam wchodzić w związek i szczerze mówiąc, nie zwracałam uwagi na mężczyzn.

A potem, na urodzinach przyjaciółki, poznałam Sławka. Był miły, dobrze wychowany i od razu znalazł wspólny język z Markiem. Po kilku miesiącach spotykania się, zaproponowałam, żeby wprowadził się do mnie.

Teraz mieszkamy razem. Sławek codziennie zawozi mnie do pracy, a Marka do przedszkola. Potem nas odbiera. Podoba mi się, że mój mężczyzna lubi gotować i często nas rozpieszcza pysznymi śniadaniami.

A ostatnio w deserze znalazłam pierścionek zaręczynowy. Szczerze mówiąc prawie go nie połknęłam, a potem śmiejąc się przez łzy, powiedziałam „tak”. W sumie tutaj mogłaby się skończyć ta opowieść. Wszystko się ułożyło. Koniec. Ale wtedy wtrącił się mój były mąż.

Sprawa polega na tym, że po przeprowadzce Sławka Marek coraz częściej opowiadał drugiej babci i tacie o tym, jak on i wujek Sławek budują łódki, wbijają gwoździe, grają w gry lub chodzą do kina.

Nie ma w tym nic dziwnego, mają dobre relacje, Sławek jest dla Marka wzorem do naśladowania. Widać, że Markowi brakowało ojca w codziennym życiu.

Ale „tatą” go nie nazywa. Mimo wszystko, Igor zobaczył w Sławku potencjalne "zagrożenie". Były mąż zadzwonił do mnie w zeszły weekend i zaczął wypytywać o Sławka.

Szczerze przyznałam, że to mój narzeczony i wkrótce zostanie moim mężem. Po co to ukrywać i robić i igły widły? Były mąż od razu wybuchnął: "Jakim mężem? Co ty sobie myślisz?"

"Igor, mam nadzieję, że żartujesz. Przecież ty jesteś żonaty już od roku, a ja nie wpadłam w histerię z powodu twojego ślubu. Dlaczego nie mogę drugi raz wyjść za mąż?" - spytałam zszokowana.

"Ponieważ jesteś matką! Twoim obowiązkiem jest zajmowanie się dzieckiem, a nie swoim życiem osobistym. Nie zgadzam się, żeby jakiś obcy facet z ulicy mieszkał z moim synem i przyjaźnił się z nim" - kontynuował oburzony Igor.

"Po pierwsze, Sławek nie przyszedł z ulicy" - odpowiedziałam już spokojnym tonem. - A po drugie, dobrze, rób, jak uważasz. Możesz zabrać Marka do siebie i zajmować się jego wychowaniem według własnego uznania."

"Mam już żonę w ciąży. Kiedy niby mam jeszcze zająć się Markiem?" - burknął były mąż. „No więc czego chcesz? Nie możesz zajmować się wychowaniem syna. Nie pozwalasz Sławkowi tego robić. Co mam w takim razie zrobić?" - zapytałam Igora.

"Nie wiem. W każdym razie musisz jak najszybciej zerwać z Sławkiem i nie przyprowadzać go do domu, w którym mieszka nasz syn" - podsumował były mąż. „Sama zdecyduję z kim mieszkam, a z kim nie. A ty idź się zajmij swoją ciężarną żoną” - nie wytrzymałam i rozłączyłam się.

Ale na tym to się nie skończyło. Następnego dnia Igor przyjechał do mnie do pracy, kiedy miałam przerwę i znowu na mnie krzyczał. Uważał, że jako ojciec naszego syna może ode mnie żądać posłuszeństwa.

W dodatku zaczął mnie wyzywać i sugerować, że co chwilę przyprowadzam do syna obcych facetów, z którymi sypiam. Dobrze wie, że nigdy tak nie było. Wręcz przeciwnie, to raczej jego domena. Zanim Igor się ożenił, syn opowiadał o przynajmniej pięciu ciociach, które widział razem z ojcem.

W każdym razie postanowiłam nie zwracać uwagi na wybryki byłego i żyć swoim życiem. Mam nadzieję, że po urodzeniu kolejnego dziecka jego zapał wychowawczy opadnie. Jeśli nie, pójdę do sądu. Niech tam mu powiedzą, że nie ma prawa układać mi życia po rozwodzie.

Główne zdjęcie: story