Mój mąż i ja mieszkamy w domu jego mamy. Kiedy moja młodsza siostra zadzwoniła i zaproponowała, że mnie odwiedzi, byłam zachwycona, ale najpierw postanowiłam zapytać o pozwolenie: w końcu oprócz mnie mieszkają tu jeszcze inni ludzie.

Telefon do męża w pracy nic nie dał. Natychmiast odesłał mnie do mamy, mówiąc: zapytaj ją. Właśnie tego się obawiałam - mówi Amelia.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że teściowa nie lubi przyjmować gości. Przynajmniej, jeśli sama ich nie zaprasza. Pamiętam, że kiedy moi rodzice ze wsi przyjechali w odwiedziny po ślubie, teściowa nie mogła znaleźć sobie miejsca.

Wtedy mama i tata przywieźli mięso, warzywa, owoce... A teściowa tylko coś wymamrotała, przyjmując prezenty. A później zganiła mnie za to, że rodzice przyjechali bez uprzedzenia. "Co to za wiejskie podejście. Mogłaś mnie uprzedzić." - żaliła się teściowa.

"Nawiasem mówiąc, teściowa Amelii sama pochodzi ze wsi, ale unikała tego tematu w każdy możliwy sposób. Nigdy nie mówi o swoim dzieciństwie ani o własnych rodzicach. Wiejskie pochodzenie jest dla niej najgorszym tabu".

Wybierając ubrania, moja teściowa słucha rad jakichś modowych guru. A żeby wypić zwykłą herbatę, zawsze wyciąga całą zastawę z czajniczkiem.

Prawdopodobnie, gdybym usmażyła ziemniaki i postawiła je na stole w patelni, teściowa dostałaby udaru. Dlatego tego nie robię, chronię jej stan umysłu" - śmieje się Amelka z dziwactw teściowej.

Nie możesz zapraszać do siebie gości

Cóż, trzeba się w sobie zebrać i zapytać. „Masz coś przeciwko, żeby Kasia przyszła do mnie na godzinę?” - Biorę byka za rogi i natychmiast słyszę, jak moja teściowa wzdycha z irytacją.

"Och, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, przynajmniej pięć dni? Jak można zapraszać kogoś do domu tak znienacka. Właśnie miałam wyjść z sąsiadką..." - słychać było, jak teściowa gorączkowo próbuje wymyślić jakąkolwiek wymówkę, by odmówić.

Ale ja już znam jej sztuczki i dlatego śmiało przechodzę do ofensywy: "Spokojnie, nie będziemy przeszkadzać w twoich planach. Posiedzimy spokojnie w kuchni, napijemy się herbaty, pooglądamy zdjęcia z wakacji Kasi. Kupię twoje ulubione ciastka.

"Cóż, tylko na chwilę" - rezygnuje teściowa i odkłada słuchawkę. Zwycięstwo! Szybko zabieram ze sobą pracę i spieszę się do domu, aby zdążyć ze wszystkim na przyjazd Kasi.

Wieczorem z pracy przybiega mąż i pędzi do mnie z pretensjami. "Co jej powiedziałaś? Dlaczego dzwoni do mnie i płacze? Jak długo moja mama będzie znosić twoje wybryki? Idź i przeproś, bo inaczej złożę pozew o rozwód" - mój ukochany wskazuje drżącymi rękami na pokój mamy.

Co ty wygadujesz! Co niby zrobiłam? Odtwarzam w głowie cały dzień, przypominając sobie poranek, jak robiłam śniadanie, jak wychodziłam do pracy, jak wcześnie wracałam. Nie spotkałam teściowej, nie miałam czasu się z nią kłócić. A no tak, rozmawiałyśmy przez telefon...

Oczywiście problemem jestem ja. Mąż nalegał, żebym poszła i przeprosiła. Musiałam odstawić szopkę przy herbacie, jak to bardzo jest mi przykro. Teraz oboje siedzą zadowoleni na kanapie, czekając, aż przygotuję kolację.

Teściowa wspaniałomyślnie mi wybaczyła. Na przyszłość radziła mi, abym była mniej zajęta pracą i nie zachowywała się jak zwykła współlokatorka. I powinnam częściej wpadać do teściowej, aby podziwiać inteligencję, doświadczenie życiowe i wyrafinowane maniery tej mądrej kobiety.

Czy można zobaczyć się z siostrą?

Wkrótce Kasia zadzwoniła i uprzedziła mnie, że nie przyjedzie. Zasugerowała, żebym to ja przyjechała z mężem ją odwiedzić. Mój mąż z przygnębieniem odmówił, a mnie poradził, abym poprosiła teściową o pozwolenie, aby, nie daj Boże, nie zdenerwować jej ponownie.

W wieku 33 lat prosić teściową o pozwolenie? Dobre sobie. Nie upokorzyłam się ponownie, po cichu spakowałam się i pojechałam do siostry".

Z Kasią dobrze nam się siedziało, oglądaliśmy zdjęcia, trochę rozmawialiśmy. W końcu o 23:30 udało mi się już wrócić. Spotkałam się z lodowatą ciszą. Cóż, przynajmniej nie grożą mi rozwodem.

Pomyślałam, że napiję się jeszcze herbaty. Właśnie usadowiłam się w kuchni, gdy natychmiast pojawiła się teściowa w swoim ulubionym pomarańczowym szlafroku.

Demonstracyjnie zgasiła światło i nawet na mnie nie patrząc, poszła do sypialni, niczego nie wyjaśniając. I jak w takich warunkach nie zachowywać się jak współlokatorka - podsumowała Amelia.

Główne zdjęcie: wazne