Mój mąż zostawił mnie całkiem niedawno. Zaledwie w zeszłym tygodniu. Nie mieliśmy nawet okazji porozmawiać. Szczerze mówiąc, nie wiem co mam robić. Mam na imię Wiktoria i mam 35 lat. Od 10 lat jestem mężatką. Wyszłam za mąż wtedy, gdy pracowałam jako księgowa. Spotykaliśmy się przez około rok.

Już wtedy mój mężczyzna zdawał sobie sprawę, że przyszłość jest związana z technologiami komputerowymi. Pobraliśmy się, było pięknie i cudownie. Oktawian zawsze był uważany za porządnego człowieka: tak mówili o nim jego przyjaciele, rodzice i koledzy.

Ja też byłam tego samego zdania. Jego jedyną wadą było zamiłowanie do czystości i porządku. Być może powiecie, że pedantyzm jest zaletą. Tyle, że rodzice przyzwyczaili mojego męża do tego, że nie wyobrażał sobie życia bez stosu wyprasowanych koszul i spodni. Do tego idealnie umyte naczynia, żeby w domu nie było kurzu. Uwierz mi, dbanie o to wszystko jest trudne.

Od samego początku nasze wspólne życie jakoś się nie układało. Nie miałam wystarczająco dużo czasu na karierę i obowiązki domowe, więc Oktawian był zdenerwowany. W końcu zdecydowaliśmy, że będę zajmować się domem i utrzymywać czystość, a on z kolei będzie utrzymywać naszą rodzinę.

Od tego momentu stałam się gospodynią domową. Dwa razy w roku wyjeżdżaliśmy na wakacje za granicę. Mieliśmy w domu różne urządzenia, telefony były wymieniane raz w roku, a nawet wtedy nie za bardzo się interesowałam najnowszymi smartfonami. Mój mąż wracał po pracy prosto do domu. Ktoś powie, że marzenia się spełniają. Ale ja się z tym nie zgadzam.

Im więcej czasu spędzałam w domu, tym bardziej traciłam umiejętności. Przestałam utrzymywać kontakt ze współpracownikami, którzy stanowili dużą część moich znajomych i przyjaciół. Moje przyjaciółki nadal się ze mną komunikowały, ale zauważyłam, że nasze relacje się zmieniły. Być może powodem tego była zazdrość.

Chodziłam do galerii handlowej, żeby nie siedzieć cały czas w domu. Co prawda można było wszystko zamówić, ale nie chciałam tego robić. Chodziłam na siłownię i do salonów kosmetycznych, dbałam o siebie. I... tęskniłam za pracą. Ale szczęście rodzinne było ważniejsze.

Nie mogłam zajść w ciążę, w sumie nie bardzo chciałam mieć dzieci. Jakoś nie widziałam siebie w roli matki, a mojemu mężowi zawsze brakowało czasu: nowe projekty, rozwój i ekspansja. Nawiasem mówiąc, zaczął nawet tracić na wadze na tle nerwowym.

Następnie lekarze kazali przejść mu na dietę, więc zaczęłam gotować jeszcze więcej: dla siebie i dla niego osobno. Jednak później postanowiłam również przejść na prawie taką samą dietę - ćwiczyłam, do tego można gotować dla dwojga.

Pewnego dnia mój kochany mąż przyszedł i powiedział mi, że jest zmęczony tym, że ciągle się ukrywa i nie może tak dalej żyć. Zakochał się w innej kobiecie, swojej szefowej. Zakochał się bez pamięci. Przy niej czuje się mężczyzną i mają „takie samo spojrzenie na świat”. To wszystko.

Jego szefową znam bardzo dobrze, poznałyśmy się na imprezie firmowej. Nawet chodziłyśmy z nią kilka razy do salonu piękności. Oczywiście nie byłyśmy przyjaciółkami, ale czas od czasu mogłyśmy pogadać.

Ta kobieta jest pracoholiczką. Narcystyczna, wręcz samolubna i wcale nie kobieca. Wiesz, co mam na myśli? Nigdy nie będzie gotować dietetycznego jedzenia dla Oktawiana, po prostu nie potrafi.

Oktawian chce zostawić mi mieszkanie, a nawet przesyłać pewną kwotę co miesiąc. Ale w moim życiu już go nie będzie. Nie jestem merkantylna, zależy mi tylko na nim.

Wychodzi na to, że jestem trzydziestopięcioletnią kobietą, której nikt nie zatrudni do pracy, czyli nie będę mogła pracować w księgowości. Nie mam dzieci ani męża. Ale potrafię doskonale posprzątać dom, choć z pomocą nowoczesnej technologii i gadżetów.

Komu jestem potrzebna? Poza tym kocham mojego męża. Nie rozumiem, dlaczego mnie tak traktuje? Przecież dbam o siebie i nie wyglądam gorzej niż jego szefowa.

Postanowiłam, że będę walczyć do końca. Przyjdę do ich firmy, zrobię awanturę, zapytam dlaczego tak zrobił! Nie pozwolę na to wszystko. Nie potrzebuję jałmużny. Może to tylko taki etap, jak kryzys wieku średniego. To minie. Tyle że nie wiem co mam teraz zrobić.

Główne zdjęcie: wazne