Moja koleżanka z pracy, nazwijmy ją Weronika ostatnio bardzo aktywnie dyskutowała o swojej teściowej. No dyskutowała to delikatnie powiedziane, narzekała. A to jej się nie podoba, a tego ma dość. Oddała swojego ulubionego syna jakiejś nieudolnej kobiecie. Nie sprząta domu 24/7. I nie myje podłóg co 3 dni.

Na początku pomyślałam, że to zabawne, ale potem zrobiło mi się żal mojej koleżanki. Postanowiłam więc podzielić się historią mojego życia. Mam dwie teściowe. Słysząc mnie, Weronika spojrzała mi w oczy z najpoważniejszą miną i poprosiła, abym opowiedziała jej, jak to się stało i czy mam nerwy ze stali.

Cóż opowiedziałam jej wszystko, więc wam też opowiem. Ale od razu uprzedzam: z moimi nerwami wszystko w porządku i jestem bardzo wdzięczna obu moim teściowym. Za ich postawę i za to, że nie wstydzę się mówić do nich "mamo".

Tak się składa, że mam dwóch synów i każdy z nich ma innego ojca. Będziecie się śmiać, ale więcej mężczyzn, a raczej związków, w moim życiu nie było. Pierwszy raz wyszłam za mąż w wieku 20 lat. Byłam młoda i niezbyt mądra. Kochaliśmy się, ale nie myśleliśmy wystarczająco poważnie o przyszłości. Kiedy zaszłam w ciążę, mój mąż przestał zwracać na mnie uwagę. Opuścił dom w dniu, w którym urodziłam.

Zamieszkałam z jego mamą. Byłam bardzo zdenerwowana, cała się trzęsłam. Ale teściowa była po mojej stronie i przepisała mieszkanie na wnuka. Ona też nie zrezygnowała z syna, ale nigdy nie wybaczyła mu, że zostawił mnie w tak nieodpowiednim momencie. Nadal utrzymuję kontakt z tą wspaniałą kobietą. A były mąż już dawno założył własną rodzinę.

Drugi ślub był praktycznie tajemnicą. Nowa teściowa, osoba zdecydowanie o trudnym charakterze, nie lubiła mnie. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Cieszyłam się, że przynajmniej mieszka we własnym mieszkaniu. Mieszkaliśmy z mężem u mnie (właściwie było to mieszkanie, które zostało przepisane na syna). Często wyjeżdżał na zmiany, więc nie widywaliśmy się zbyt często.

A potem miałam zapalenie wyrostka robaczkowego. To był prawdziwy koszmar. Wszystko mnie bolało. Obojętni lekarze wypisali mnie dosłownie zaraz po operacji, o powrocie do zdrowia nie było mowy. W domu czekały na mnie małe dzieci i ból nie do zniesienia. Pół dnia później przyszła teściowa i kazała mi wstać z łóżka, żeby zrobić herbatę.

Przeklinałam ją do woli. Kobieta, która nie była stara, ale dość przebiegła i władcza, najpierw postanowiła sprawdzić, czy udaję. Następnie wyciągnęła z torebki całą masę leków i środków przeciwbólowych. Nie wiem, skąd wzięła na nie pieniądze. Zrobiła mi kąpiel z solami, żeby trochę uśmierzyć ból. Nauczyła mnie, jak prawidłowo spać na boku, aby szwy się nie rozeszły.

Potem bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Zawsze dobrze o mnie mówi. Pewnie żałuje tego swojego „testu”. Ale nie winię jej za to. Teraz mam drugą teściową i nową mamę.

Swoich rodziców też kocham, ale oni zostali w innym mieście, a mama już się cieszy wnukami od brata. Przestaliśmy często rozmawiać i rozumiem czemu. Ale cieszę się, że ma się dobrze. To tyle, nie ma co stawiać znaku równości między pojęciem "teściowa" a "zły człowiek". Związki, tak jak ludzie, przybierają różne formy.

Moja koleżanka po opowieści poszła do swojego biurka z zamyślonym spojrzeniem. Wygląda na to, że uświadomiła sobie coś ważnego. Bardzo dobrze. Myślę, że powinna porozmawiać ze swoją teściową, jak kobieta z kobietą. Czasami proste słowo może wiele zdziałać. Czasami.

Główne zdjęcie: wazne