To, że mama mojego męża jest osobą apodyktyczną, nie jest dla mnie niczym nowym. Ale to, że zaczęła przekraczać wszelkie granice - tego nie zamierzam tolerować! Poznaliśmy się z mężem w przychodni - wykonywałam badania profilaktyczne, podczas gdy on chodził do lekarzy razem z mamą. Wtedy miał 34 lata.
Oczywiście maminsynek nie jest moim typem mężczyzny, ale spodobał mi się, gdyż był uprzejmy i dobrze wychowany, mimo że miał zbyt natrętną matkę. Nie zważając na okoliczności, kiedy jego matka wpadała w złość w każdym gabinecie, on zachowywał się powściągliwie.
Na szczęście u mojego męża nie wykryto nowotworu, natomiast odnalazł swoje szczęście. Pobraliśmy się bardzo szybko - zakochałam się w nim i uznałam, że nie ma sensu, aby tak odnoszący sukcesy mężczyzna chował się pod spódnicą matki. Gdy braliśmy ślub, mój mąż miał wszystko: własne mieszkanie, samochód i trochę oszczędności.
Jednak nadal mieszkał z matką i wynajmował swoje mieszkanie, aby zarobić więcej pieniędzy. Matka wychowała go w ten sposób. Jak myślicie, kto zarządzał wypłatą Łukasza? Oczywiście, że jego mama. Dobrze, że postanowił nie oddawać jej wszystkich pieniędzy, tylko od razu zostawić sobie 50% od całej kwoty. W przeciwnym razie nic by nie zarobił!
Jestem 10 lat młodsza od mojego męża, ale wcale mi to nie przeszkadza. Z charakteru jestem podobna do teściowej, tylko że nie jestem taka natrętna i bezczelna. Generalnie podoba nam się z nią rządzić. Wydaje mi się czasem, że właśnie dlatego Łukasz postanowił się ze mną ożenić - czuje się bardziej komfortowo mieszkając z kobietą, która sprawuje nad nim kontrolę. Ale nie zgadzam się, żeby teściowa wtrącała się w nasze życie!
Od razu po ślubie przeprowadziliśmy się do mieszkania mojego męża. Nigdy nie zapomnę naszej pierwszej kłótni z teściową. Zostałam obarczona winą za wszystko, a ona wmawiała Łukaszowi, że jestem z nim tylko dla pieniędzy i mieszkania! Ona po prostu nie chce pozwolić synowi na to, by się usamodzielnił, więc utrudnia mu stworzenie własnej rodziny.
Przede mną mój małżonek miał inne dziewczyny, lecz matka za każdym razem doprowadzała do tego, by nic im się nie udało! Ze mną było zupełnie inaczej. Uważa, że jestem okropną osobą, skoro udało mi się doprowadzić do przeprowadzki! Cieszę się, że pomimo łagodnego charakteru, mój mąż jest bardzo inteligentny. Nie daje się wciągnąć w prowokacje matki i nie zwraca uwagi na to, co mówi o mnie.
Przez dwa lata, dopóki nie zaszłam w ciążę, teściowa przestała próbować sprowadzić syna z powrotem do domu. Ale kiedy przekazaliśmy jej radosną nowinę, przynosząc jej test ciążowy w pudełeczku, znów zaczęła mówić to samo co wcześniej. Przed ciążą pracowałam w biurze, ale mój mąż nalegał, żebym odpoczęła i rzuciła pracę.
Uznałam, że Łukasz dobrze zarabia, więc wystarczy dla nas dwojga, a nawet trojga, więc posłuchałam męża i zwolniłam się. Dla teściowej był to kolejny powód, by nakłaniać nas do przeprowadzki do niej. Mówiła, że teraz będziemy mieli mniej pieniędzy, jednak można wynająć mieszkanie. Teściowa obiecała pomagać przy dziecku, gdyż każda pomoc się liczy.
Nie chciałam się kłócić z teściową, więc powiedziałam, że zastanowimy się. Mogłam ją też zrozumieć: była sama, całe jej życie kręciło się wokół jedynego syna. Poza tym jestem w ciąży, po co się dodatkowo stresować? Nie chcieliśmy, by teściowa czuła się niepotrzebna. Wręcz przeciwnie, zapraszaliśmy ją do siebie w soboty albo przychodziliśmy do niej na herbatę. Ale ona pragnie spędzać z synem jak najwięcej czasu.
Teściowa uznała to za zwycięstwo. Od ósmego miesiąca ciąży doprowadzała zarówno mnie, jak i Łukasza do szału. Doszło do tego, że przyjechała do nas i sama zaczęła pakować nasze rzeczy, mówiąc: „Rozumiem, że wam jest teraz ciężko, a ja siedzę w domu i nic nie robię”.
Nie planowałam z nią mieszkać, mimo że moja odpowiedź dawała jej nadzieję. Po prostu nie chciałam się z nią kłócić i słuchać jej narzekań, że jestem nieczuła i chciwa. Ciągle narzekała na mojego „niewdzięcznego” męża. Mówiła, że nie jest już potrzebna i zapomniał o niej. Uważam, że manipuluje w ten sposób.
Z jednej strony jest mi jej żal, ale z drugiej zdaję sobie sprawę, że wspólne życie będzie niezwykle trudne! Podczas ciąży nie pozwalałam teściowej pakować naszych rzeczy, powołując się na to, że trudno jest mi zmienić otoczenie w ostatnim trymestrze ciąży. Co dziwne, teściowa zostawiła nas wtedy w spokoju.
Nie minęły nawet dwa tygodnie od momentu wypisu ze szpitala, gdy teściowa przyszła do wnuka i znowu zaczęła nalegać na przeprowadzce: „Pakujcie walizki i jedźcie do mnie!”. Tak naprawdę ciężko jest mi teraz samej poradzić sobie z noworodkiem. Mój mąż jest ciągle w pracy, a wieczorem wraca bardzo zmęczony.
Myślę o znalezieniu kompromisu z teściową polegającego na regularnych wizytach w naszym mieszkaniu. Stwierdziliśmy z Łukaszem, że w ten sposób upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Teściowa w końcu przestanie nas zadręczać z powodu przeprowadzki (przynajmniej mam taką nadzieję!) i będzie nas częściej odwiedzać.
Po drugie, nie jest mi łatwo opiekować się dzieckiem. Prawda jest taka, że moja teściowa ma więcej doświadczenia w tej kwestii. Będzie mi pomagać, nauczy mnie jak należy opiekować się dzieckiem.