„Pewnego dnia, gdy wracałam z pracy, nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się zaskoczona, kto mógł mnie zawołać? Okazało się, że była to młoda kobieta z dzieckiem w wieku około sześciu lat. Podeszła bliżej i powiedziała: „Pani Sylwio, mam na imię Marta, a to jest Pani wnuk - Władek. Ma już sześć lat!”.
Byłam zszokowana, ponieważ nigdy w życiu ich nie widziałam. A tu taka niespodzianka. Chodzi o to, że mam syna, przystojnego młodego chłopaka, który ma dobrą pracę i czeka na awans. Dziwnie było dowiedzieć się, że od tylu lat jestem babcią. Rzecz w tym, że pomimo wszystkich osiągnięć mojego syna, nadal nie ma rodziny, a ja chciałabym doczekać się wnuków, póki jeszcze nie jestem taka stara.
Chyba to wszystko przeze mnie, ponieważ wychowywałam go sama, pracowałam na dwa etaty tylko po to, żeby zapewnić mu dobrą przyszłość. Jestem dumna z tego, co udało mi się osiągnąć.
Zauważyłam jednak, że syn zmienia kobiety jak rękawiczki. Nie przeszkadza mi to, ale przypominam sobie siebie. Urodziłam go, gdy miałam dwadzieścia lat, nie miałam rodziny, młodość szybko minęła.
Miałam podarte rajstopy, starłam się oszczędzać, nigdy nie jeździłam na wakacje. Dopiero kilka lat temu syn dał mi w prezencie wycieczkę, wtedy przynajmniej zobaczyłam morze. Niczego nie żałuję, ale bardzo chcę mieć wnuki.
Myślę, że w ten sposób wszechświat mnie usłyszał. Stoi Marta, a obok niej Władek, i mówi: „Na początku nie chciałam Pani o tym mówić, jednak zmieniłam zdanie, gdyż Władek jest Pani rodziną.
Ma Pani prawo komunikować się ze swoim wnukiem. Niczego nie potrzebuję, sama go wychowuję. Tu jest numer telefonu, proszę się zastanowić. Jeśli będzie Pani chciała zobaczyć się z wnukiem, to proszę zadzwonić”.
Zostałam sama. Skontaktowałam się od razu z synem. Z trudem przypomniał sobie, że tak, spotykał się kiedyś z dziewczyną, która miała na imię Marta. Chciała założyć rodzinę, powiedziała, że jest w ciąży, ale on powiedział, że nie ma pojęcia, czyje to dziecko. Po tej rozmowie Marta zniknęła z jego życia, a on niespecjalnie się tym przejął.
To, co powiedział, nie było dla mnie zbyt przyjemne, ale wierzyłam mu. Syn mówi, że nic nie wie o dziecku, być może nie jest jego. Dlaczego Marta tak długo milczała, w końcu minęło już sześć lat! Próbowałam dowiedzieć się kiedy zerwali, on przypomniał sobie, że to było we wrześniu.
Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Marty, aby dowiedzieć się szczegółów. Powiedziała, że Władek urodził się w kwietniu i że nie zamierza robić żadnych testów, ponieważ wie, kto jest jego ojcem. Niczego nie potrzebuje, gdyż pomagają jej rodzice. W tym roku Władek idzie do pierwszej klasy, natomiast Marta pracuje i dobrze sobie radzą.
„Pani Sylwio, jeśli chce Pani widywać się z Władkiem, to nie mam nic przeciwko temu. Jeśli nie, to zrozumiem, nie obrażę się. Pamiętam, co Pani syn opowiadał mi kiedyś, jak było Pani ciężko, gdyż wychowała go Pani sama.
Uważam, że dobrze zrobiłam, że powiedziałam o tym, że ma Pani wnuka. To jedyny powód, dla którego przyszłam do Pani”. Czuję się dziwnie - nie mogę podważać słów mojego syna, nie mogę też zaufać Marcie, która jest mi w zasadzie obcą osobą.
Natomiast chcę spędzać czas z wnukiem, jednak nie mam pewności, że rzeczywiście jest moim wnukiem? Być może ona kłamie?
Główne zdjęcie: planet