- Córka zadzwoniła do mnie w tym tygodniu i powiedziała: „Mamo, czy nie masz nic przeciwko, jeśli przyjadę w poniedziałek i zostanę na kilka tygodni?” - opowiada 50-letnia Pani Ania. - Odpowiedziałam - tak, oczywiście, nie mam nic przeciwko, przyjeżdżaj. Najwyraźniej swatka znowu przyjeżdża do nich w odwiedziny! Z kolei nasza Paulina szuka sobie schronienia...

- Hm. Czyli przyjeżdżają do niej gości, a ona przeprowadza się do rodziców?

- No cóż... Jej teściowa ma naprawdę trudny charakter! Ciągle krytykuje naszą Paulinę, prowokuje ją. Nie potrafią się dogadać mieszkając pod jednym dachem. Paulina już nawet nie próbuje znaleźć wspólnego języka.

W przeddzień przyjazdu matki Władka pakuje swoje rzeczy i przyjeżdża do nas. Co prawda jest nas tu sporo - w jednym pokoju chora babcia, w drugim pokoju ja ze swoim mężem, w trzecim - młodsze córki bliźniaczki, które studiują. Jednak jesteśmy rodziną i potrafimy znaleźć wspólny język! Nikt nie krytykuje i nie ma pretensji...

- Rozumiem... Czyli teściowa przyjeżdża do syna kiedy ma na to ochotę?

- Tak naprawdę przyjeżdża do siebie, do własnego mieszkania! - Pani Ania wzdycha. - Oni sami pochodzą z małego miasta. Mój zięć po szkole rozpoczął studia w stolicy. Rodzice nie chcieli, by mieszkał w akademiku, więc postanowili kupić mu mieszkanie w stolicy... Sprzedali kilka rzeczy, w tym swój domek letniskowy i kupili małą kawalerkę, która była w okropnym stanie. Kupili mieszkanie na siebie. Udało się doprowadzić mieszkanie do stanu używalności, więc od tamtego czasu Władek tam mieszka...

...Teraz Władysław ma już trzydzieści lat. Studia skończył dawno temu, aktualnie pracuje. W tym samym mieszkaniu, które dostał od rodziców w prezencie „za przyjęcie na studia w stolice”, za własne pieniądze zrobił już porządny remont, kupił nowe meble i sprzęt AGD.

Dwa i pół roku temu Władek ożenił się z Pauliną, córką Pani Anny, i teraz mieszkają razem w tym jednopokojowym mieszkaniu. Oszczędzają pieniądze, by kupić większe mieszkanie, ale to nie należy do łatwych zadań. Dobrze im się układa, ale przyjeżdża do nich regularnie Pani Zofia, matka Władysława.

Właściwie zaczęła przyjeżdżać do stolicy dwa lub trzy razy w roku, kiedy jej syn był jeszcze studentem. Odwiedzała syna, przywoziła mu domowe jedzenie, piekła ciasta, spacerowała po stolicy, po sklepach i bazarkach. W stolicy mieszka również przyjaciółka Pani Zofii, z którą spotykają się za każdym razem, gdy kobieta przyjeżdża do stolicy.

Ostatnio teściowa zaczęła chodzić do lekarzy z polecenia przyjaciółki. Robi badania, testy, konsultuje się w sprawie chorób przewlekłych, ponieważ opieka medyczna jest tu znacznie lepsza niż w jej małym miasteczku.

- Cóż, można o tym polemizować, ale Pani Zofia wbiła sobie do głowy, że to prawda! - Pani Ania westchnęła. - Według niej w stolicy są lepsi lekarzy i cały sprzęt. W małych miasteczkach jest zupełnie inaczej...

W rezultacie jej wizyta przeciąga się do trzech tygodni, a nawet do miesiąca.

- Po co ma się spieszyć? - Pani Anna wzdycha. - Od dłuższego czasu nie pracuje. Jej mąż jest w domu, ale moim zdaniem oboje się cieszą, że mogą od siebie odpocząć...

...Kiedy Władek mieszkał sam, oczywiście nie było problemów z tym, że odwiedza go matka. W ciasnej kawalerce mogli zmieścić się we dwójkę. Władek spał na dmuchanym materacu, a jego matka spała na kanapie.

Gdy poznał Paulinę, wszystko się zmieniło. Nie jest łatwo mieszkać we trójkę w jednopokojowym mieszkaniu przez dłuższy czas. Poza tym, według Pani Anny, swatka zachowuje się niezbyt kulturalnie. Wszędzie wtyka nos, krytykuje, narzuca swój punkt widzenia. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, Paulina spałaby na podłodze, nie ma z tym problemu. Ale nie chce się z nią kłócić.

Jednocześnie Pani Zofia nie zauważa niedogodności wynikających z jej obecności w małej kawalerce. Wszelkie sprawy w stolicy załatwia bez pośpiechu i wcale nie spieszy się z powrotem do swojego domu.

- W ogóle jej nie rozumiem! - Pani Anna westchnęła. - Człowiek powinien zachować choć odrobinę taktu, prawda? Wie, że jej syn nie jest teraz sam, ma żonę. Nie ma takiej pilnej potrzeby, by tu przyjeżdżać. Mimo to przyjeżdża i wcale nie chce wracać do swojego domu... Paulina zaczęła do nas przyjeżdżać podczas obecności teściowej - przecież tak nie można.

Mąż jest tam, żona jest tu... Krępuje młodą rodzinę swoją obecnością! Gdyby mieli chociaż dwupokojowe mieszkanie, byłoby dobrze. Jednak w tej sytuacji... Syn również nie jest szczególnie zadowolony z tego, że matka przyjeżdża zbyt często, ale nie może jej nic powiedzieć - przecież mieszkanie należy do niej...

Czy teściowa naprawdę jest potworem? Tak, kupiła mieszkanie, pozwoliła synowi zamieszkać, jest wspaniałą matką. Ale syn ma już własną rodzinę. Żonę, którą uwielbia. W mieszkaniu nie ma wystarczająco miejsca, by przyjmować gości. Nie ma co przyjeżdżać, lepiej zostać w domu, czyż nie?

A może to wina syna? Jest już dorosły, skończył studia, więc może oddać mieszkanie mamie. Wtedy bez problemu mogłaby przyjechać do własnego mieszkanie w każdej chwili albo wynająć, ta decyzja należy do niej, a on przyprowadził żonę...

Być może Paulina zachowuje się nieodpowiednio? Powinna się uśmiechać i być wdzięczna. Ugościć teściową, ugotować pyszne potrawy, a nie chować się w domu swoich rodziców... Po czyjej jesteś stronie w tej sytuacji?

Główne zdjęcie: youtube