Na Tajwanie znajduje się Park Narodowy Tarako, do którego chętnie przyjeżdżają turyści. A tam, gdzie są turyści, jest szansa na zarobienie pieniędzy! Dlatego wśród pięknej przyrody parku mieszkańcy wybudowali pensjonat, w którym można zatrzymać się na noc lub nawet na kilka dni.

Ten dom niedawno odwiedziła kobieta z Europy. W czasie podróży wyszła na zewnątrz hostelu, gdzie od razu zobaczyła bardzo smutny widok... W prowizorycznym piecu, który ludzie zbudowali ze starej żelaznej beczki, leżał pies. Brakowało mu przedniej prawej nogi, a lewa krwawiła z dużej rany...

Jak później wyjaśniono podróżniczce, pies padł ofiarą jednej z pułapek, które setkami zastawiane są na Tajwanie. Zwierzę wyglądało na czułe i bardzo młode – pies miał około roku, ale już tyle przeżył w swoim krótkim życiu!

foto: kakao.im

Turystka zlitowała się nad biednym zwierzakiem i napisała list do Seana McCormacka, miejscowego faceta, który poświęcił swoje życie ratowaniu zwierząt. Kiedy przeczytał wiadomość i zobaczył zdjęcie cierpiącego psa, od razu zdecydował się pomóc!

Sean zaczął kreślić na mapie trasę do pensjonatu (od miejsca, w którym był), ale nagle zdał sobie sprawę, że napotkał problem. Nie było bezpośredniej drogi! We właściwe miejsce można było trafić tylko przez góry - trasa groziła być wyjątkowo trudną i przebiegała przez nieprzejezdne miejsca. Nie było możliwości i czasu na szukanie objazdów po całej wyspie – w końcu pies mógł w każdej chwili umrzeć…

Wtedy mężczyzna wezwał na pomoc swojego przyjaciela Rose Tweedy i razem wyruszyli w drogę.

foto: kakao.im

To była trudna wędrówka, nikt przed nami nie zrobił czegoś takiego – mówi Rose.

- Zwłaszcza, że ​​Sean jest nowy w turystyce pieszej…

Jednak chłopaki to zrobili. Po 6 godzinach nieprzerwanej górskiej drogi zbliżyli się do pensjonatu. Czekała ich jednak nowa niemiła niespodzianka - psa nigdzie nie było! Przeszukali wszystko dookoła i prawie nie znaleźli zwierzęcia - ukrywało się pod górą powalonych stołów i krzeseł.

foto: kakao.im

Sean zawołał dzieciaka, o ten wyczołgał się na jego spotkanie, machając ogonem. Okazało się, że to chłopiec, którego ratownicy nazwali Sandy! Chłopaki zabandażowali psu ranę na łapie, włożyli go do plecaka i ruszyli w drogę powrotną.

foto: kakao.im

Przez cały czas w górach pies nie wydawał dźwięku. Siedział cicho za plecami Seana i Rose (nosili go na zmianę), jakby zdając sobie sprawę, że ci ludzie robią dla niego wszystko, co możliwe!

foto: kakao.im

Po zejściu z gór Sandy i Sean natychmiast udali się do weterynarza. Tam pies przeżył amputację na dwóch nogach, ale lekarze uspokojali - mogli zrobić dla psa małe protezy i nauczyć go chodzić!

foto: kakao.im

Podczas leczenia pacjenta skontaktowała się troskliwa rodzina, która śledziła historię Sandy przez Internet. Ludzie pisali, że są gotowi zabrać zwierzę do swojego domu na zawsze! Dlatego, gdy pies opuścił klinikę, od razu udał się do nowego miejsca zamieszkania, w kochające ręce.

foto: kakao.im

- Wszystko potoczyło się świetnie, chociaż mogło być inaczej – mówi Sean.

- Ocalenie Sandy’ego było warte każdej sekundy i każdej kropli naszego potu…

foto: kakao.im

Tak więc, dzięki dwóm dobrym sercom, mały piesek Sandy ma teraz prawdziwe, szczęśliwe życie!

Brawo, chłopaki!

Główne zdjęcie: kakao.im